Garda 2024 – Monte Bondone

Kolejną trasę zaproponowała nam @ruda_na_kawie, która od 2 lat mieszka przy Gardzie i wie, gdzie warto wyskoczyć. Pierwszy, ciekawy punkt trasy to Monte Bondone. Kręta i szeroka trasa wspinającą się, przypomina nieco drogę 44 w Czechach i podobnie jak tam, służy motocyklistom do „upalania” góra-dół. My też przejechaliśmy ją 3 razy, bo nie zrobiliśmy po drodze zdjęć z panoramą i zamkiem, więc „trzeba było” jechać jeszcze raz 😉 A później panoramy były jeszcze lepsze.

Zjazd był bardziej wymagający, wąski i kręty (zrobiłam zrzut ekranu w galerii), dla mnie – najtrudniejszy z całego dnia. Po zjeździe na dół, ok. 13.00, na szybko szukaliśmy miejsca, żeby coś zjeść, bo w małych miasteczkach ponowne otwarcie lokali jest często dopiero po 18.30. Z panią przyjmującą zamówienie ciężko się było dogadać, dostaliśmy połowę zamówienia, więc w połowie głodni pojechaliśmy dalej.

Kolejne przełęcze były szerokie, przyjemne, wzdłuż skał i jezior. Z chłodnych klimatów wjeżdżaliśmy powoli do „piekarnika” nad jeziorem d’Idro, by następnie znowu wskoczyć na krętą trasę, prowadzącą przez Park Alto Garda Bresciano.

Tę trasę chyba można by podzielić na 3 sekwencje. Wszystkie mega kręte, z czego środkowa najbardziej wymagająca. Asfalt szerokości samochodu, z prawej skała, z lewej jezioro Valvestino i same „ślepe” zakręty! Na szczęście samochodów nie mijaliśmy, ale raz spotkałabym się z motocyklistą na Vstromie, jak ze znaczną prędkością wyskoczył zza zakrętu. Ja zahamowałam, on zacieśnił i się jakoś minęliśmy…

Na dole czekali na nas Dominika (@ruda_na_kawie) i Łukasz (@luca_moto46). Wyskoczyliśmy na lody i pogaduchy o motocyklach, trasach oraz życiu we Włoszech. Na powrocie złapał nas zmierzch i serpentyny pokonywane w dzień, nabrały nowego wymiaru trudności. Łatwo nie było… Taki to urok latania po Włoszech 😉

Garda 2024 – pierwsze przełęcze

Kolejnego dnia postanowiliśmy uciec w góry Trydentu i zrobić kółko przez przełęcze: Passo del Sommo, Passo Vezzena, Passo di Valbona oraz Passo Coe. Temperatury ponad 25 stopni w górach to już było wytchnienie (od 35 na dole), a w górskich tunelach skalnych można było nawet zmarznąć.

Wyjeżdżaliśmy w turystycznych korkach, ale w górach natłok pojazdów na drogach się skończył. Dochodzimy już do pewnej wprawy w przebijaniu się przez miasteczka, choć do rodowitych Włochów na dwóch kołach jeszcze nam daleko, np. dzisiaj widzieliśmy jak się skraca drogę jadąc na rondzie pod prąd 😮.

To był dobry pomysł, żeby ruszyć wyżej. Na alpejskich przełęczach powalają widoki i nawet zdjęcia tego nie oddają, a były też miejsca takie, gdzie ciężko się było zatrzymać na ich zrobienie, a szkoda… W głowie się prawie kręciło, od tych skalnych przepaści i rozległych przestrzeni…

Największe wrażenie zrobił na nas – nieplanowany dojazd do pierwszej przełęczy drogą 133, która stawała się coraz węższa i węższa (z barierkami), a ciasne zakręty i liczne tunele (na szczęście z zamontowanymi lusterkami) skutecznie podniosły mi ciśnienie. Widoki obok powalały, ale trzeba było skoncentrować się na niełatwej trasie.
Drugi raz prawie „padłam na zawał”, jak jechaliśmy jakimś łącznikiem między przełęczami, bardzo wąskim i bez barierek (dałam zrzuty tych 2 tras na końcu galerii). A jak Emil mówi, że jest zajebiście, to u mnie już leci tylko: „o ku..a ! O ku..a !” 😂

Kolejne przełęcze po tej przeprawie – to już były jak autostrada. Płynęło się prawie po tych krętych asfaltach, raz po raz zatrzymując wzrok na przepięknych panoramach.

Garda 2024 – dookoła Jeziora Garda

Urlop 2024 czas start! Dojechaliśmy pod Gardę i postanowiliśmy wystartować od okrążenia tego jeziora. Zaczęliśmy od północy, stroną wschodnią. Początkowo ruch na drogach był taki, że już się zastanawiałam, czy to był dobry pomysł, na szczęście im dalej – tym było luźniej. Do tego był potworny upał i kamizelki chłodzące (hyperkewl na wodę) uratowały nam ten wyjazd, choć nie obyło się bez kryzysu 😉. Koncentracja w upale spada mi na maksa, muszę się wtedy ratować przerwami, energetykami lub sklepem z klimatyzacją.

Stawaliśmy na kilku punktach widokowych, odwiedziliśmy małe miasteczka oraz weszliśmy na zamek w Sirmione. Świetnie zachowane ruiny z murami wypuszczonymi w jezioro – robią wrażenie!

Zachodnia część trasy wzdłuż brzegów jeziora początkowo była nudna, ale później widoki na góry znów zaczęły zachwycać, a liczne tunele w skałach skutecznie nas schładzać. Do domu dotarliśmy ok. godz. 19, a 25 stopni wydawało się już chłodną temperaturą 😂.