Czeska Szwajcaria to motocyklowy raj. Trasy są tam świetne, asfalt wąski, kręty i gładki. Okoliczności przyrody cudne. Jeżeli jednak chcecie chodzić po górach, to warto tam kupić nocleg lub zostawić motocykl na parkingu w Mezni Louka, przebrać się i iść na szlaki. Trasy nie są bardzo wymagające, ale w większości długie, więc pokonywanie ich w stroju motocyklowym będzie męczące. Blisko drogi są np. Pańska Skała i skalny zamek Rock Castle Sloup.
My wyskoczyliśmy do Czeskiej Szwajcarii ekipą motocyklową (ale samochodami), na 1-3 maja – termin był to idealny, bo pogoda dopisywała. Mieszkaliśmy w miejscowości Hrensko, co do której mieszane mam odczucia. Z jednej strony piękne budynki ze skałami w tle, a z drugiej – połowa miasta przerobiona na hangary z chińskimi produktami i podróbkami.
Niedaleko było wejście na szlak do Pravcickiej Bramy, niezbyt wymagający (śmiało możecie tam zabrać mniejsze dzieci czy psa). Samo miejsce zachwyca, choć też widać z góry ogrom zniszczeń, jakie wyrządził tam pożar. Obrazy, niczym z pocztówki, podziwiać można na własne oczy z różnych stron.
Min. z powodu tej klęski skrócony jest szlak przez Wąwóz Edmunda do Dzikiego Wąwozu. Start i meta jest teraz w miejscowości Mezni Louka. Na końcu szlaku można się przepłynąć łodzią wśród skał, ale tylko kawałek – może z 15 minut to trwa w obie strony. Na szczęście spacer w pięknych okolicznościach przyrody trwa dłużej. Trasy dla turystów są dobrze przygotowane i oznaczone, bardziej relaksacyjne, niż wysiłkowe.
Wyskoczyliśmy zobaczyć jeszcze cud natury, jakim zdecydowanie jest Pańska Skała. Można ją podziwiać, ale także się na nią wdrapać. Nie zdążyliśmy wspiąć się na skalny zamek Rock Castle Sloup (czynny do 16), gdzie chce wrócić motocyklem w pierwszej kolejności.
Informacje dla kierowców samochodów: parkingi są płatne od 50-200 kc, zwykle nie ma taryfy godzinowej, ale całodniowa. Nie warto stawać poza parkingami, bo służby tam bardzo się przykładają, cały dzień jeżdżą po okolicy i zakładają blokady na koła. Pewnie nie jest tanie ich zdjęcie.
Czeska Szwajcaria mnie zachwyciła, pozostał niedosyt, więc powrót (też na stronę niemiecką, szczególnie na Bastei) jest nieunikniony 😉.