Obniżenie Kawasaki Versys 650

Wiele osób interesuje obniżenie Kawasaki Versys 650, więc napiszę o tym coś więcej. Od pewnego czasu w sieci jest sporo elementów, które służą do obniżenia Kawasaki Versys, wystarczy wpisać „lowering kit Kawasaki Versys” w google.

Ja potrzebowałam min. 2 cm i uzyskałam to w modelu rocznik 2010 przez montaż „kości” (są na zdjęciu). Do modelu o pojemności 1000 można dokupić tzw. „bumerangi”, które jeszcze łatwiej się montuje.

A w modelu Versys 650 2022 zdecydowałam się na „talerzyk”, który rozszerza sprężynę. Motocykl schodzi niżej, gdy się na nim siada – tak mi tłumaczył mechanik, ale obniżenie podczas postoju też jest zauważalne. Motocykl stoi bardziej pionowo i musiałam zdemontować poszerzenie stopki. Nie trzeba jej skracać, co pewnie będzie konieczne przy obniżeniach na 4 cm.

Koszt takiego obniżenia to 350 zł w serwisie (sporo rozbierania, żeby się dostać do sprężyny) i ok 110-150 zł (alliexpress) za ten „talerzyk” (tajemnicza śrubka w zestawie nie wiadomo do czego służy).

Motocykl po tym obniżeniu inaczej się prowadzi, łatwiej i lżej wchodzi w zakręty i bardziej się w nich pochyla. To akurat na plus, bo większa jest frajda z jazdy po winklach. Mam też wrażenie, że lepiej wybiera teraz nierówności. Jedyny minus, jaki zauważyłam, to mniejsza stabilność prowadzenia przy dużym wietrze.

Jaki kask dla siebie wybrałam i dlaczego ten?

Mam obecnie 2 kaski, jeden jest moim „prawie” ideałem, a drugi kupiłam, bo mi się podobał i to było spore rozczarowanie…

Chyba często zmieniam kaski, bo na 12 lat przygody motocyklowej przewinęło się na mojej głowie 7 modeli. Zaliczyłam większość popularnych marek że średniej półki cenowej. Do kilku z nich nie mam ochoty wracać, ale miło wspominam kaski od HJC, Shark i AGV. Nie będę tu rozwijać wątku bezpieczeństwa, a co ma dla mnie znaczenie w tych drugoplanowych cechach kasku? Szerokie pole widzenia (duża szyba) oraz niska waga. Blenda i pinlock też musi być.

Moim ostatnim zakupem jest, mój pierwszy kask szczękowy, AGV Sportmodular. Zawsze chciałam mieć „szczękę”, ale ich waga skutecznie mnie odstraszała (po długich trasach w kasku 1550g „odpadała” mi szyja, a co dopiero 1700g?).

Przypadkiem przeczytałam komentarz o kasku szczękowym z carbonu i już wiedziałam, że muszę go mieć. Czekałam chyba z rok na atrakcyjną cenę i udało się! I w dodatku z czerwonymi dodatkami. Wszystko mi się w nim podoba, tylko skorupa mogłaby być nieco mniejsza (mam rozmiar M, ale w tym modelu to wypada spore L). Waga to rzeczywiste 1350g! Wygoda używania kasku szczękowego jest tak duża, że nie wiem, czy wrócę do kasków integralnych.

fot. Joanna Rybnicka

Drugi kask to model Nexx X.Wed2. Wzdychałam do tego kasku od dawna, bo bardzo podobał mi się jego kształt, a daszek jest moim zdaniem bardzo praktyczny. Cena nieco mniej mi się podobała, ale udało się kupić powystawowy. Jeżdżę w nim generalnie latem, bo mnie w sumie nie zachwycił… Jakość wykonania mnie rozczarowała, ciągle coś mi z niego odpada (zaślepki już przykleiłam na taśmę dwustronną), a wnętrze często się wypina. Wygoda noszenia też nie powala, kasku tej marki już raczej nie kupię.

No i gdzie ta wiosna?

Generalnie wiosna 2023 nieco rozczarowuje. Zdecydowanie więcej jest zimnych i mokrych dni, niż tych do jazdy motocyklem. Czasem udaje mi się gdzieś wyskoczyć w weekend, ale takiej prawdziwej, całodniowej wycieczki w tym sezonie jeszcze nie było.

Byłam na Targach Motocyklowych we Wrocławiu, tak z sentymentu i dlatego, że fajnie na starcie sezonu spotkać się z innymi motocyklistami. A spotkałam ich wielu, takich znajomych sprzed 6, 4 czy 2 lat. Chyba dlatego lubię tam wracać – początek sezonu w moto klimacie z przyjaciółmi i piękną pogodą. Nasze Versysy cieszyły się powodzeniem, bo jak tylko stanęliśmy koło nich, to nagle pojawiały się osoby, zainteresowane tym modelem. Chyba musimy iść po prowizje do Kawasaki 😁.

Na targach testowałam też swoje zimowe zakupy – zestaw rekreacyjny, na latanie dookoła komina, czy dużo chodzenia przy zwiedzaniu (Sidi Vertigo są bezlitosne). A są to: woskowane jeansy Ozone Roxy z wyciąganymi ochraniaczami na zewnątrz (obłędnie wyglądają, całkiem jakby były ze skóry) i trampki Rebelhorn Vandal.

W jeansach jechałam w przedziale temperatur 7-14 stopni, miałam getry termoaktywne pod spodem i przy niższych temperaturach czułam zimno i wiatr, także przewiewność mają dobrą. W pomieszczeniach hali się w nich nie spociłam, mimo że mają wstawki kevlarowe od środka. Buty są mega wygodne, generalnie jak na bardziej zabudowane trampki przystało. Stopa się w nich nie pociła, nawet w pomieszczeniach. Wstępnie jestem z tych zakupów bardzo zadowolona.

A w sąsiednim miasteczku, a dokładnie na rynku w Kątach Wrocławskich, powstało „Bistro w Siodle”. Byliśmy tam z czystej ciekawości, żeby sprawdzić, czy dobrze jeść dają 😉, bo klimat motocyklowy to jest.

Na pierwszy test poszły burgery, które faktycznie są soczyście przepyszne! Polecamy to miejsce z czystym sumieniem i na bank wrócimy, bo jest tam jeszcze co testować (min. żeberka, makarony zapiekane i kurczaki oraz ciasta) i o czym pogadać. Mamy tylko nadzieję, że kolejny wypad będzie motocyklowy.