Garda 2024 – pierwsze przełęcze

Kolejnego dnia postanowiliśmy uciec w góry Trydentu i zrobić kółko przez przełęcze: Passo del Sommo, Passo Vezzena, Passo di Valbona oraz Passo Coe. Temperatury ponad 25 stopni w górach to już było wytchnienie (od 35 na dole), a w górskich tunelach skalnych można było nawet zmarznąć.

Wyjeżdżaliśmy w turystycznych korkach, ale w górach natłok pojazdów na drogach się skończył. Dochodzimy już do pewnej wprawy w przebijaniu się przez miasteczka, choć do rodowitych Włochów na dwóch kołach jeszcze nam daleko, np. dzisiaj widzieliśmy jak się skraca drogę jadąc na rondzie pod prąd 😮.

To był dobry pomysł, żeby ruszyć wyżej. Na alpejskich przełęczach powalają widoki i nawet zdjęcia tego nie oddają, a były też miejsca takie, gdzie ciężko się było zatrzymać na ich zrobienie, a szkoda… W głowie się prawie kręciło, od tych skalnych przepaści i rozległych przestrzeni…

Największe wrażenie zrobił na nas – nieplanowany dojazd do pierwszej przełęczy drogą 133, która stawała się coraz węższa i węższa (z barierkami), a ciasne zakręty i liczne tunele (na szczęście z zamontowanymi lusterkami) skutecznie podniosły mi ciśnienie. Widoki obok powalały, ale trzeba było skoncentrować się na niełatwej trasie.
Drugi raz prawie „padłam na zawał”, jak jechaliśmy jakimś łącznikiem między przełęczami, bardzo wąskim i bez barierek (dałam zrzuty tych 2 tras na końcu galerii). A jak Emil mówi, że jest zajebiście, to u mnie już leci tylko: „o ku..a ! O ku..a !” 😂

Kolejne przełęcze po tej przeprawie – to już były jak autostrada. Płynęło się prawie po tych krętych asfaltach, raz po raz zatrzymując wzrok na przepięknych panoramach.