Kolejną trasę zaproponowała nam @ruda_na_kawie, która od 2 lat mieszka przy Gardzie i wie, gdzie warto wyskoczyć. Pierwszy, ciekawy punkt trasy to Monte Bondone. Kręta i szeroka trasa wspinającą się, przypomina nieco drogę 44 w Czechach i podobnie jak tam, służy motocyklistom do „upalania” góra-dół. My też przejechaliśmy ją 3 razy, bo nie zrobiliśmy po drodze zdjęć z panoramą i zamkiem, więc „trzeba było” jechać jeszcze raz 😉 A później panoramy były jeszcze lepsze.
Zjazd był bardziej wymagający, wąski i kręty (zrobiłam zrzut ekranu w galerii), dla mnie – najtrudniejszy z całego dnia. Po zjeździe na dół, ok. 13.00, na szybko szukaliśmy miejsca, żeby coś zjeść, bo w małych miasteczkach ponowne otwarcie lokali jest często dopiero po 18.30. Z panią przyjmującą zamówienie ciężko się było dogadać, dostaliśmy połowę zamówienia, więc w połowie głodni pojechaliśmy dalej.
Kolejne przełęcze były szerokie, przyjemne, wzdłuż skał i jezior. Z chłodnych klimatów wjeżdżaliśmy powoli do „piekarnika” nad jeziorem d’Idro, by następnie znowu wskoczyć na krętą trasę, prowadzącą przez Park Alto Garda Bresciano.
Tę trasę chyba można by podzielić na 3 sekwencje. Wszystkie mega kręte, z czego środkowa najbardziej wymagająca. Asfalt szerokości samochodu, z prawej skała, z lewej jezioro Valvestino i same „ślepe” zakręty! Na szczęście samochodów nie mijaliśmy, ale raz spotkałabym się z motocyklistą na Vstromie, jak ze znaczną prędkością wyskoczył zza zakrętu. Ja zahamowałam, on zacieśnił i się jakoś minęliśmy…
Na dole czekali na nas Dominika (@ruda_na_kawie) i Łukasz (@luca_moto46). Wyskoczyliśmy na lody i pogaduchy o motocyklach, trasach oraz życiu we Włoszech. Na powrocie złapał nas zmierzch i serpentyny pokonywane w dzień, nabrały nowego wymiaru trudności. Łatwo nie było… Taki to urok latania po Włoszech 😉