Dzisiaj pobiłam zdecydowanie swój rekord czasu jazdy po operacji – prawie 120 km! (Trasa: na google mapy). Dołączyłam do ekipy z Wrocławia, która zmierzała na „drogę 100 zakrętów” z Radkowa do Kudowy Zdrój. Jako, że grupa liczyła 9 motocykli w rozpiętości pojemności od 72 (nawet nie wiedziałam, że takie są!) do 650 – to cała grupa jechała tempem, które było akceptowalne, a z pewnością nikogo nie trzeba było gonić. Umówiliśmy się na spotkanie w Nowej Rudzie, gdzie dotarłam sporo przed czasem, bo chłopcy mieli przygodę ze zgubieniem tablic rejestracyjnych 😉 .
Ruszyliśmy do Wambierzyc pod Bazylikę, gdzie strzeliliśmy pamiątkowe foto, a stamtąd do Radkowa i krętą drogą przez Góry Stołowe do Kudowy Zdrój. Nieco bałam się tej trasy, mając na uwadze moje panikowanie na krętych drogach z górki… Ale w grupie siła! Poza tym, jak zobaczyłam, że te motórki z pojemnością 72 dają radę – to ja nie dam? Fakt, że pod górkę trochę zdychały, ale z górki dostawały takich skrzydeł, że ciężko je było dogonić! Chłopaki może mocy nie mieli, ale jaj im nie brakowało 😉 .
Z przerażeniem obserwowałam, ile czasu jedziemy pod górkę, bo potem tyle samo będzie z górki i po ostrych zakrętach! Na szczęście jadąc od strony Radkowa zjazd nie jest znowu taki straszny (odwrotnie byłoby gorzej) i te 40-60 utrzymywałam. Na poboczach zdarzał się jeszcze śnieg i było trochę syfu na zakrętach. Jak się zatrzymaliśmy to oczywiście musiałam się upewnić, czy oby nie wracamy też tą drogą 😉 . Wracaliśmy już trasą główną (krajowe drogi to wprawdzie nie moja bajka, ale to mniej stresujące dla mnie, niż 180-tki z górki). Zatrzymaliśmy się pod Kaplicą Czaszek i w Kudowie na obiedzie. A z tarasu okazało się, że takich grup, jak nasza latało po tej okolicy jeszcze kilka.
Zachowanie szyku nie było naszą mocną stroną, początek i koniec grupy jakby trzymał, a w środku nieco większy bajzel, a częściej po prostu wąż. Ale jakoś to funkcjonowało 😉 . Ja byłam zwykle druga, trzecia od końca – chciałam tak, bo przy odrętwieniu ręki muszę ją spuścić na dół i wtedy zwalniam. Wolałabym, żeby wtedy nikt na mnie nie wpadł (muszę zrobić ten tempomat z poprzedniego wpisu). Na ósemce okazało się, że jestem ostatnia, bo chłopakom brakło cierpliwości, żeby jechać momentami 40 km/h za tym jednym z pojemnością 72. A ja się czułam w obowiązku go popilnować. Jednak jak się zaczęło bardziej „z górki” – to już nie musiałam, bo oczywiście dostał skrzydeł i ja musiałam gonić jego haha. Czasem machał nogami w czasie jazdy i się śmialiśmy, że od razu koni przybywało!
Kierowcy na ósemce byli grzeczni, ale jeden strasznie niecierpliwy palant musiał mi podnieść ciśnienie! Zaczął wyprzedzanie naszej trójki, mając samochód z przeciwnej. Wyskoczył na lewy pas, zorientował się i zaczął wracać na mój! Jakbym nie miała czym odkręcić – to by mnie gnój do rowu zepchnął! Potem z jeszcze większą zaciekłością wziął się za to wyprzedzanie, mijając kolegę w odstępie może 20 cm. Odechciało mi się wracać do domu trasą i jak chłopcy odbili z trasy na Świdnicę, to ja już pojechałam swoimi, małymi wioseczkami na luzie do domku. Bałam się już ściągać rękę z kierownicy, bo była takim flakiem, że mogłam mieć problem z ponownym złapaniem manetki. Wysmarowałam się już żelem przeciwzapalnym i liczę, że będzie dobrze 🙂 .
Ale udało się! Mam swój nowy rekord!
Galeria Marcina Wrom:
p.s. Zapomniałam dodać, że poznałam 3-go Vigora, a dokładnie to było tak, że Marcin zaprosił mnie na wycieczkę i mówi:
– Będzie też niebieski Vigor
– aaaa, to Magda też jedzie? – pytam
– Jaka Magda? Jedzie Tomek 😉
I tak się okazało, że mamy w okolicy jeszcze jednego, niebieskiego Vigora! Magda z wycieczki musiała zrezygnować, ale mam nadzieję, że w trójkę się jeszcze spotkamy!
p.s. 2 Na parkingu w Nowej Rudzie zatrzymała się starsza pani i pytała kolegi, czy to my jesteśmy te „Nocne Wilki” od Putina? 😉
I film Marcina:
https://www.youtube.com/watch?v=83ho276NsEk&feature=youtu.be
UPDATE: Niedziela na luzie
Dzisiaj miała przyjechać Magda z mężem, jednak z powodu pogody (silnego wiatru bocznego) zrezygnowali. U mnie pogoda poprawiła się w południe, to zrobiłam koło domu 40 km. Więcej się nie dało, bo ręka jeszcze słaba jest po wczorajszej wyprawie. Magda będzie musiała oddać Vigora do regulacji, bo pali jej prawie 8 litrów, a mój Pomidor mnie miło zaskoczył – bo spalił mi wczoraj 3,6 😉 Super!
Hej, gratuluję rekordu oraz wspaniałej wycieczki. Tylko pozazdrościć… 🙂 Na śląsku pogodą dzisiaj również dopisała – było przecudnie, tylko niestety nie dane mi było z tego skorzystać 🙁 Może jutro się uda 🙂 Joł!
Pogoda się rozkręca, będzie sporo okazji 😉
Super rekord. Ja nie niestety nie mam prawka A, ale przymierzałam się do zrobienia. Trochę pogubiłam się już w przepisach. Dalej są jakieś ograniczenia wieku, czy coś? Pozdrawiam!
Na początek to polecam motocykl pojemności 125, a jak masz prawko kat. B min. 3 lata to możesz nim jeździć bez robienia motocyklowego prawka. Na pełną kategorię A trzeba mieć 24 lata, a mniejsze pojemności można zdać mając 16 i 18.
W każdej grupie zawsze się znajdzie jakiś d….ale od takich trzeba z daleka 🙂
Oj, tam 😉 Czasem to tylko etap w rozwoju motocyklisty, który z czasem i doświadczeniem przechodzi. Ja tam wyrozumiałość mam 😉