Powiem Wam, że jak nie ma zimy to mam większego doła z powodu zimowania motocykla. Jakby był śnieg i mróz – to i ta tęsknota byłaby jakaś zamrożona. A jak jest – 5 stopni, zielona (jeszcze!) trawa, świeci słońce i ptaszki śpiewają i już szlag mnie trafia! Jak nie ma być zimy, to niech już wreszcie ta wiosna będzie!!!
To wszystko sprawia też, że więcej myślę o motocyklu i przyszłym sezonie. Chciałabym zrobić jeden, 2-tygodniowy wyjazd zagraniczny, ale mam tyle wydatków, że raczej w czerwcu się na to nie zanosi. Jest mała szansa na wrzesień. Oczywiście cały czas będę robić mniejsze wypady w Polskę. No i tu zaczyna się myślenie, co zrobić, żeby długie trasy na moim motocyklu nie były bolesne.
W Chorwacji byłam na wypożyczonej MT-07 z podwyższoną kierownicą i było cudnie. Dopiero po 8 dniach jazdy po 300-400 km moja operowana (po wypadku) ręka opadła z sił. Na moim Kawasaki Er-6n zauważyłam jednak, że już po 250 km jednego dnia muszę się zatrzymywać z powodu bólu barku. Pozycja na moim motocyklu nie jest całkiem wyprostowana, ale lekko nachylona do przodu. Miałam już jedno podejście do wymiany kierownicy na wysoką, ale nic z tego nie wyszło bo jej położenie i szerokość baku uniemożliwiały skręt.
Zaczęłam rozważać zmianę motocykla na model KLE, który ma ten sam silnik co moja ER-ka, tylko o nieco innej charakterystyce. Mniejsza prędkość maksymalna nie ma dla mnie żadnego znaczenia, za to większa zrywność już jest fajna. Jest tylko mały problem – widzieliście KLE z 2007 roku?? Toż to kompletna paskuda!!! Już teraźniejszy mój motocykl urodą z przodu nie grzeszy, ale na drugi, równie paskudny, go wymieniać nie będę! Jedyne rozwiązanie to model z 2011 roku (na zdjęciu), no ale ta cena…. 2-krotnie wyższa, niż mój obecny motocykl kosztuje. U konkurencji też nie znalazłam niczego sensownego, endurowatego z 2-ma garami.
Poza tym, „nowy” motocykl to kolejne wydatki, żeby wyprowadzić go do idealnego stanu. A ja mam nowe opony, jeszcze owłosione haha. Dokupowałam kufer, crash pady, szybę, handbary, bak był szpachlowany i malowany. Nie po to robiłam pod siebie motocykl, żeby go po roku sprzedawać i inwestować w kolejny. Po przemyśleniu tego wszystkiego i porozmawianiu z kilkoma osobami (mądrzejszymi ode mnie w tym temacie) – doszłam do wniosku, że o mojego partnera do jazdy trzeba zawalczyć i spróbować go zmienić, bez wymiany na nowszy model.
Zaczęłam od zamówienia u chińczyka takiego podwyższenia kierownicy, które przesuwa ją w stronę jeźdźca. Kolejny zakup to kierownica o wysokości medium (skoro wysoka nie weszła). To raczej nie koniec wydatków, bo przy obecnej podwyżce kierownicy przewody klamek mam na styk. Może się okazać, że montaż tego wszystkiego będzie się łączyło z ich wymianą na dłuższe. Czy to wszystko poprawi komfort jazdy? Przekonajcie się ze mną!