Weekend i Skalne Miasto Osówka

Wyjechałam na weekend w piątek popołudniu, niestety pogoda, a raczej temperatura nadal nie rozpieszcza. Oczy łzawią z nosa kapie… O ile nie mam już problemu większego z marznięciem, bo mam nowy komplet odzieży, to nadal jest tu jeden słaby punkt – kask. Do tej pory (i pory roku) byłam z Nolana N40 full bardzo zadowolona. Jednak niskie temperatury uwydatniły te jego podwiewanie dołem. Górna uszczelka szyby jest cudna, nic po zatokach nie wieje. Jednak od oczu, im niżej tym bardziej wieje lodowatym wiatrem. Najpierw myślałam, że to takie dwa wywietrzniki w szczęce, które nie mają zamknięcia, ale je zakleiłam taśmą izolacyjną od wewnątrz – a problem nadal istnieje. Przyjrzałam się szybie i ona ma uszczelkę dołem, a bokami już nie. Myślę, że tu leży problem + podwiewanie od dołu (mimo podbródka). Doceniam go, bo jest o niebo lepszy, niż HJC is Multi. Jednak znów myślę o zakupie kasku integralnego „na zimę”, ale musi mieć powiększoną szybę, bo ja w takich normalnych już jeździć nie umiem 🙂 .

W sobotę wyjechałam jedynie na zakupy dla mojej mamy. Tak się złożyło, że na liście były też jajka. Jakoś nie kojarzę, żebym wcześniej miała jakiś problem z wożeniem jajek, więc nic nie obudziło mojej czujności. Wpakowałam je na jedną kaszę w pudełku, przykryłam drugą, lekko związałam rączki torby, zamknęłam kufer i ostrożnie pojechałam. Przed moją miejscowością drogowcy ściągnęli asfalt i mimo ostrożnej jazdy po tych wyrypach – usłyszałam w kufrze niepokojące hałasy. Dojechałam do domu, otwieram kufer, a tam? Jajecznica! Opakowanie się rozmiękło od potłuczonego jajka i rozpadło na dwie części, co spowodowało wylot z opakowania i destrukcję reszty jajek (przeżyło jedno!). No nieźle! Zakupy musiałam opłukać pod wodą, jajka z kufra wybrać kubkiem, a następnie go dokładnie umyć.

20161023_125110Na niedzielę razem z Tomkiem i jego żoną Elą zaplanowaliśmy jakąś wycieczkę. Padło na Skalne Miasto Osówka, bo nikt z nas tam nie był. Zwiedziłam już obiekt Włodarz i byłam w Gross Rosen, a te miejsca łączy jedna historia. Zatankowałam i czekałam na Tomka i Elę na pięknym parkingu, który pod galerią w Kłodzku, tuż przy drzwiach wymalowano. Bardzo fajny pomysł! Mieli małe spóźnienie, a mi strasznie zależało by zdążyć na zwiedzanie o 14, bo to gwarantowało, że do Wrocławia wrócę przed zmrokiem. Tomek tak się przejął, że jakiś diabeł w niego wstąpił i swoją „rakietą” CBR 250 z przestraszoną Elą na pokładzie, zaczął wyprzedzać jak szalony 🙂 Patrzyłam na to z niedowierzaniem, jednak sama zachowałam więcej ostrożności, bo wiedziałam, że i tak mam czym go dogonić. Uśmialiśmy się potem z tej sytuacji, ale wszystko się udało i zdążyliśmy na czas, a nawet załapaliśmy się na promocję biletów „Dolny Śląsk za pół ceny”.

Skalne Miasto Osówka to część kompleksu Riese, o budowie bardziej zaawansowanej, niż widziałam we Włodarzu. Skalne korytarze i sale były dużo większe. Jednak jakbym miała ocenić samą wycieczkę, to polecę Wam obiekt Włodarz. W Skalnym Mieście (nazwa też nijak się ma do rzeczywistości) przewodnik nie opowiadał zbyt ciekawie, jakoś monotonnie i od niechcenia. Nie jestem fanem historii i mój mózg nie przyjmuje w ten sposób podanych informacji. A historia potrafi zaciekawić, trzeba ją tylko ciekawie podać, co w wielu odwiedzonych przeze mnie miejscach się powiodło. Nie wrócę tam już i polecać też specjalnie nie będę (no chyba, że fanom historii).

p.s. Ostatnio udało mi się na wyprzedaży upolować komplet odzieży termoaktywnej Spaio i powiem Wam, że jest super. Fajnie trzyma ciepło i nie pozwala na trzymanie wilgoci. Często tak mam, że się zgrzeję w tych ciuchach motocyklowych na parkingu, a potem po mokrych plecach i T-shircie mi zimno. Z odzieżą termo nic takiego się nie dzieje, a jest tak wygodna, że się nie ma ochoty jej ściągać po powrocie do domu 🙂 . Przydała by się jeszcze taka wersja zimowa z wełną merino.