Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy

Pogoda nie rozpieszcza motocyklistów… Po cudownym wrześniu, kiedy to codziennie mogłam latać motocyklem do pracy, przyszedł październik, noce po 4 stopnie temperatury i ciągłe opady. Normalnie doła można złapać! Wyczekiwałam weekendu i łaskawie pogoda miała się poprawić na sobotę. Szału nie było, bo obiecane słońce ciągle się chowało, ale chociaż temperatury wzniosły się ponad 12 stopni. Dzień ten wykorzystałam, razem z Emilem, na wycieczkę do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Jak się później okazało, to raczej muzeum, bo z obozu zostało niewiele…

Dlaczego takie miejsce? Chyba, żeby się zmierzyć z trudną historią. W Oświęcimiu byłam na wycieczce w szkole podstawowej i niewiele z tego pamiętam. W liceum poznawaliśmy równie trudną/bolesną literaturę z tego okresu, a jako dorosły człowiek nie miałam już okazji zetknąć się z tą tematyką.

Obóz znajdował się na uboczu miejscowości Rogoźnica, zostawiliśmy motocykle na parkingu i w kasie zakupiliśmy bilety na film, i bilet parkingowy (przewodnik jest dostępny za dodatkową opłatą dla grup). W pierwszym budynku mogliśmy w małej salce obejrzeć film dokumentalny o obozie z wplątanymi relacjami osób, które to piekło przeżyły oraz z zachowanymi fotografiami. Następnie zwiedzaliśmy małe muzeum z rzeczami i dokumentami, ocalałymi z obozu oraz tablicami opisowymi z fotografiami.

Po tej pierwszej dawce szokujących informacji mogliśmy pójść do bramy obozu. W pomieszczeniach po obu jej stronach można zobaczyć jeszcze obrazowo-opisową historię ekspansji Hitlera oraz budowy kompleksu Riese (w którego powstaniu swój udział mieli więźniowie z Gross-Rosen).

Po wejściu na teren obozu zobaczyliśmy głównie fundamenty pozostałe po drewnianych barakach dla więźniów, z tablicami opisowymi ich położenia i przeznaczenia. Na koniec udaliśmy się do kamieniołomu, w którym więźniowie musieli pracować.

Zobaczone do tej pory fotografie i opisy więźniów, moja wyobraźnia mogła połączyć z tymi miejscami… To były bardzo bolesne historie i zbyt często prowadzące do śmierci. To niewyobrażalne okrucieństwo wobec ludzi, na które pozwoliły sobie inne jednostki „ludzkie”.

Tragiczne losy więźniów trudno jest ogarnąć emocjami, żyjąc we współczesnym świecie, gdzie problemem jest to, co czytamy na facebooku, albo niemożność kupienia nowego iphona. Gdzie ośmielamy się mówić, że wolność daje nam motocykl, a prawdziwe znaczenie tego słowa poznali tylko Ci więźniowie, którzy to piekło przeżyli.