Męskie motórzenie i kobieca fura

IMG_20150823_111230Podczas ostatniego weekendu postanowiliśmy dokończyć zwiedzanie Skalnego Miasta Adrspach i obejrzeć wyścig motocyklowy po ulicach miasta Horice. Nasze plany zawisły na moment w powietrzu, jak się okazało, że mam niesprawny motocykl… Jednak zaraz w naszych głowach zaczęły powstawać plany awaryjne, mniej lub bardziej hardcorowe (np. 5 osób w aucie, albo 5 osób na 3 motocyklach) i stanęło na tym, że faceci jadą motocyklami, a kobiety wskakują do samochodu. Taki układ miał wiele plusów, bo dużą część bagażu (np. namioty, śpiwory) można było upakować w bagażniku, a także zostawić w nim ubrania motocyklowe przed wyprawą w góry.

IMG_20150822_141513Ruszyliśmy po godz. 10 w sobotę i oddzielnie, dla komfortu jazdy obu stron, a punkt zbieżny mieliśmy na granicy polsko-czeskiej. Droga przebiegła bez przygód, a na miejscu zastaliśmy bardzo upakowany parking i wielu Polaków. Mimo to warunki do zwiedzania Skalnego Miasta były w miarę komfortowe. Za pierwszym razem widzieliśmy tylko 1/3 kompleksu i myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, jednak pięknych punktów widokowych było jeszcze wiele i robiły oooogromne wrażenie!

IMG_20150822_153549Przezabawna jest wyprawa z flisakiem, ale żeby ją odbyć, musieliśmy nieco odczekać w kolejce. Na taką łódź wchodzi maksymalnie 60 osób, a tylko jeden przewodnik wprowadza ją w ruch wielkim drągiem. Wycieczka jest krótka, jednak bardzo zabawna, ponieważ wzdłuż brzegu i na wysepce są porozmieszczane różne figurki, a o każdej z nich przewodnik bardzo wesoło opowiada. Mówi w języku czeskim i łamanym polskim, dzięki czemu ze zrozumieniem i śmianiem się z żartów, nikt problemów nie miał. Nasz statek nazywał się Titanic II, więc i na koniec odbyła się próba jego zatopienia, a jako, że woda nie jest moim przyjacielem, to nieco się przestraszyłam 🙂 .

IMG_20150823_090638Po obejściu wszystkich atrakcji udaliśmy się na czeski obiad i ruszyliśmy w stronę jeziora Rozkos, gdzie mieliśmy nocować. Nawigacje postanowiły wysłać nas tam bardzo krętą i dziurawą drogą. Na początku zazdrościłam chłopakom tych „winkli” i głowa do zakrętu normalnie sama mi się „składała” (nawet w samochodzie hehe). Potem już nie było tak kolorowo, bo wyryp się zrobił straszny i odetchnęliśmy, jak udało się wreszcie dotrzeć do jakiejś cywilizowanej drogi. Jednak widoki, górskie drogi i czeska architektura na tyle nas zachwyciły, że na bank tam wrócimy na motocyklach!

Nad jeziorem miejsca do rozbicia się z namiotami było pod dostatkiem, ale noc zapowiadała się dość chłodna. Po rozłożeniu obozu wyskoczyliśmy na piwo, ale na próżno szukaliśmy czarnego piwa Kozel, musieliśmy się zadowolić jakimkolwiek (choć i tak 100 razy lepszym, niż nasze „koncerniaki”).

IMG_20150823_100735Ranek przywitał nas piękną pogodą i zachwycającymi widokami na jezioro. Był też jeden łabędź, który ponoć atakuje, ale na śniadanie podpłynął, dostał chleba i żadnej afery z tego nie było 🙂 . Śniadanie było na wypasie, maska samochodu posłużyła nam jako stół, a Andrzej zabrał ze sobą kawiarkę, to i kawa z krówkami była! (o cukierkach mowa, nie tych na wypasie 🙂 ) Byliśmy zadowoleni, zwarci i gotowi na wyścig! Ale o tym w kolejnym wpisie, niebawem…

p.s. Koło udało się zdobyć i prawdopodobnie w piątek wystartuję z Marcinem nad morze!

p.s. 2. Zapomniałam opowiedzieć, jak zostałam na chwilę pasażerką na Vigorze Magdy. Dziwne uczucie – słyszeć znajomy dźwięk silnika, a siedzieć z tyłu 😉 . Prowadził Andrzej, który ma styl jazdy podobny do mojego, więc bez stresu się udało przeżyć to doświadczenie. Nasze silniki są dość łagodne i przyjemne dla odczuć pasażera, motocykl wychyla się niewiele, a mało miejsca z tyłu i oparcie z kufra, daje też dużą stabilność. Być może odważę się kiedyś zabrać pasażera na moim Vigorze.