Za dużo tego Wołczyna nie pozwiedzałam, bo Pan przyjechał po mnie autkiem na stację – ciekawe, czy taki przywilej mają tylko blondynki kupujące pierwszy motocykl? 🙂 Sprzedawca okazał się być mężczyzną w moim wieku, więc przeszliśmy „na Ty” – a na imię ma Artur. Motocykle, które sprowadza z Niemiec i Francji stały w garażu, a wśród nich mój kandydat na pierwsze moto – Derbi Senda 125.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to poodpryskiwana farba na błotnikach (jak to kobieta – na wygląd zwracam uwagę :-)), potem się miło zaskoczyłam jego wysokością – bo na moje 173 cm wzrostu, to kładę stopy na ziemi na styk.
Artur mi go odpalił na zewnątrz (silnik ładnie chodził) i zaprosił na jazdę. Hmmm w tym momencie się zawahałam, mając na uwadze moje strzelanie ze sprzęgła i inne niedoskonałości jazdy. Więc, najpierw poprosiłam o to, żeby sam na niego wsiadł. W sumie fajnie przyśpieszał i wyglądał (motocykl oczywiście :-)), więc odważyłam się na przejażdżkę. Ruszyłam bez większego problemu (szok), skręcało się bosko (szczególnie w porównaniu z Yamaha TW z kursu), tylko… ja nie umiem zmieniać biegów (taki mały zonk :-)). Za namową Artura wbiłam tą dwójkę przy niefajnym skoku obrotów 🙂 i wtedy jechało się jeszcze lepiej…
Artur okazał się być wyrozumiałym sprzedawcą, wprawdzie nie mógł się nadziwić, że jeżdżę tylko na jedynce, ale cierpliwie odpowiadał na każde moje (nawet głupie) pytanie. A nawet pokazywał, co i jak robi się przy motocyklu np. smaruje łańcuch i czyści „na błysk”! Zaoferował też pomoc w polakierowaniu tych błotników, ale doszłam do wniosku, że lepiej to zrobić, jak już się nauczę jeździć :-). Posprawdzałam parę spraw, jak „żubr” mi przykazał i wyglądało na to, że nie ma przy Derbi żadnych pilnych wydatków. Bo biorąc pod uwagę, jaka będę wkrótce spłukana – to ma dla mnie wielkie znaczenie… Cena też była satysfakcjonująca!
Artur miał też inne 125-tki, ale supermoto podobało mi się najbardziej. Z dużych motocykli to oczywiście Yamaha Tenere mnie ciągnęła, może za parę lat (biorąc pod uwagę moje postępy w nauce) – to się na taką przesiądę :-). A Artur sam jest pasjonatem motocykli, jeździ największym motocyklem, jaki w życiu widziałam – BMW K1200LT. To chyba taka limuzyna wśród motocykli :-).
Porobiłam fotki i zostawiłam sobie czas na zastanowienie się, aczkolwiek byłam już prawie na TAK! TAK! TAK!
Bardzo dobry wybór! Mieszkam w Wołczynie i znam Artura dość długo. Sprzedaje solidne motocykle, sam kupiłem od niego 20 letnią VFRe, którą natłukłem 20 tys km. Na pewno nie będziesz żałować wyboru, do zobaczenia na trasie!
Polecam! Około roku temu również kupiłem motocykl od Artura.
Świetny sprzęt i naprawde fajne ceny. I nie daleko bo 40 km od Opola ;p
Pewnie Ci służy do tej pory. Ja u Artura kupiłem już 2 motocykl i jestem z niego bardzo zadowolony. Polecam naprawde uczciwy i rzetelny sprzedawca !
Kilka wyjazdów po motocykl podczas których straciłem czas i pieniądze bardzo zniechęciło mnie do kupna jednak dalsze poszukiwania doprowadziły mnie do Wołczyna. Motocykl w 100% zgadzał się z opisem. Wprawdzie cena była dość wysoka jednak stan motocykla wart był dopłaty. Polecam.