Jazda piąta

Pierwszy raz umówiłam się na jazdy w godzinach popołudniowych i okazało się, że to będzie bardzo upalne popołudnie. A upały w mieście (bo „na zielonym” – to co innego) sprawiają, że wszystkiego mi się odechciewa! Przez niecałą godzinę tarabaniłam się autobusem i niech będzie przeklęty ten, kto zastąpił w autobusach okna rozsuwane – uchylanymi! (Najlepiej niech się smaży w piekle, jak ja w tym autobusie).

Jak dotarłam na plac (z rozgrzanego asfaltu), to już miałam zerową motywację. A jak wiadomo – nastawienie to podstawa! No i się zaczęło… Ósemka znowu była trudna, gaz się ślizgał w spoconych dłoniach (a rękawice w domu lezą!), czarny kask też nieźle grzał. Odpuścilismy drugą godzinę jazdy, bo byłoby to marnowanie czasu…

Jak to mówią: raz na wozie, raz pod wozem. Albo raz na motocyklu, raz … hmmm lepiej nie! 😉

Jedna odpowiedź do “Jazda piąta”

Możliwość komentowania została wyłączona.