Żeby kupić motocykl wypadało by, mieć na to środki finansowe. Idealnie by było, żeby je mieć po prostu na koncie. Więc, patrzę na to swoje konto – a tam nie za ciekawie (ale do końca miesiąca może styknie :-)).
Nie pozostało mi nic innego, jak skorzystać ze swojej (niedawno odzyskanej) zdolności kredytowej. Udałam się więc do mojego banku pozałatwiać formalności – jest ich na szczęście o wiele mniej, niż kilka lat temu.
Złożyłam ostatnie podpisy, a że atmosfera była sympatyczna, to pani Ania spytała mnie, czy czeka mnie teraz udany urlop? Ja na to: – „że urlop w tropikach to nie, ale za to jaka frajda – bo za kredyt kupie motocykl!”
No i rozmowa się rozkręciła, bo okazało się, że mąż pani Ani jeździ ścigaczem, ale ona sama jeszcze się nie odważyła. Po chwili do rozmowy dołączyła jeszcze druga pani, która jeździ motocyklem! Razem z mężem preferują off-road i być może spotkamy się jeszcze, gdzieś na bezdrożach?? Tymczasem obiecałam, że jak będę już prawdziwą motocyklistką – to przyjadę pokazać swój pierwszy motocykl…
Hasło „motocykle są wszędzie” jest równoznaczne z tym, że motocykliści/stki są wszędzie, nawet w banku! 😉
z czystej ciekawości……bo czytam Twój blog !!! p.s.
zaczęłam kurs w poniedziałek 😉
jaki motocykl chcesz kupić na swój pierwszy i za jaką kwotę?
wrrrrrum i pozdrawiam z 3city
O tym jaki motocykl pisałam parę wpisów wcześniej. Enduro / supermoto, pojemność 125-350 ( żeby mało palił i nie przerósł moich umiejętnosci ;-)) Chciałabym się zmieścić do 4.500 tys. Na ten moment MZ 125 SM mi się podoba, ewentualnie Derbi Senda 125 lub mała Yamaha XT. Na dniach jestem umówiona na test Sendy. Opisze, jak mi poszło…