Muzeum Regionalne w Jaworze

Celem jednej z ostatnich wycieczek w ubiegłym sezonie był Jawor. Pogoda nie rozpieszczała to udaliśmy się tam samochodami z motocyklowymi przyjaciółmi. Muzeum nas zaskoczyło wielkością, ilością eksponatów i różnorodną ich tematyką.

Muzeum Regionalne w Jaworze mieści się w zespole dawnego klasztoru Bernardynów z  z XV wieku, co nadaje mu niepowtarzalny klimat. Tematycznym nawiązaniem są wystawy związane ze sztuką sakralną regionu i Kościołem Pokoju w Jaworze. Jednak muzeum ma do zaoferowania o wiele szerszą tematykę wystaw, spokojnie można tam spędzić kilka godzin.

Na kilku piętrach budynku można podziwiać wystawy z minerałami, bronią, znaleziskami archeologicznymi regionu, historią marki Mercedes-Benz, życiem codziennym wiejskim i dworskim. Są tam wystawy stałe i czasowe, dotyczące różnej tematyki.

Skorzystać też można z praktycznych warsztatów i napić się kawy w klimatycznej kawiarni. Muzeum pełni także funkcję galerii sztuki dla współczesnych malarzy i twórców. Można powiedzieć, że wszystkie kąty są tam wykorzystane i każdy znajdzie coś dla siebie.

Czy warto odwiedzić Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie?

Zbieram się do tego wpisu drugi tydzień. Dlaczego? Bo nie potrafię opowiedzieć Wam o Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie w kontekście zgromadzonych tam eksponatów. Nie potrafię i nie chcę.

Bo to muzeum będzie inne dla każdego z Was, gwarantuje to! Na inne samochody i przedmioty zwrócicie uwagę, inne obudzą Wasze wspomnienia, zaintrygują, ubawią, wywołają podziw. A eksponatów jest tam tak dużo, że relacje, choćby dwóch osób, z tego miejsca mogą być całkowicie rozbieżne.

Motoryzacja zawsze była częścią mojego życia i wiązało się z nią sporo emocji. Nie postrzegałam jej nigdy od strony technicznej, bo nie mam w tym kierunku smykałki – ja patrzyłam na nią sercem.
I w tym muzeum odnalazłam wiele wspomnień z motoryzacją związanych. Począwszy od siedzenia godzinami w rozbitym Zaporożcu taty, który stał na podwórku, a potem w Fiacie 126p, przy przebojach radiowej Trójki. Ileż ja wtedy, trzymając kierownicę, w wyobraźni dróg przejechałam…

Potem spełniły się te marzenia, prawo jazdy oraz pierwsze auto – Skoda Favorit, zwana „Białą Strzałą”. Ileż to nerwów było i emocji, przy tych pierwszych podróżach, a ile poczucia satysfakcji, że dałam radę! Uwielbiałam oglądać magazyny motoryzacyjne i marzyłam o… Corvette 🤣

Równolegle weszłam w świat rajdowy, tak bardziej z boku – jako kibic, choć niemniej to było ekscytujące. Dźwięki, które wywoływały dreszcze i umiejętności kierowców, prędkości, które budziły mój podziw. Jeździłam z przyjaciółmi po Polsce, a nawet byłam na mistrzostwach świata, żeby łapać te emocje.

I je wszystkie odnalazłam w tym muzeum, stojąc przy Fiacie 126p, Skodzie, rajdówkach, autach sportowych, patrząc na Zaporożca. Oglądając rzeczy z PRLu odnajdywałam elementy swojego dzieciństwa. Nie miałam wtedy wiele zabawek, gadżetów, ale to co miałam – miało wielką wartość. Bo widziałam, jak z wielkim trudem, zdobywali to dla mnie rodzice.

To jest moja historia i moje emocje, związane z motoryzacją. Przechadzając się po muzeum słyszałam inne historie, którymi dzielili się ze sobą ojcowie/mamy/dziadkowie z dziećmi, przyjaciele, pary. Bo motoryzacja to część życia każdego z nas. Dla jednych znaczy wiele, dla innych mniej, jednak wpleciona jest w życie każdego.

Dziękuję za to muzeum i z pewnością wrócę tam. Myślę, że już sama. Chciałabym poświęcić więcej czasu na eksplorowanie tego miejsca i bliższe poznanie historii innych ludzi, związanych z motoryzacją. Zdecydowanie odnajduję tam dziecięcą radość i pasję.

Daniele na Zamku w Niemodlinie i Zamek księcia Henryka

Miałam już okazję zwiedzać zamek w Niemodlinie (zdjęcia ze zwiedzania wnętrz z przewodniczką można znaleźć w tym wpisie), ale postanowiliśmy wpaść tam ponownie, ze względu na możliwość zobaczenia i karmienia owsem małego stada danieli.

Daniele są dość płochliwe, jednak większość podchodzi bardzo blisko, szczególnie, gdy widzi brązowe torebeczki z karmą (można je zakupić na miejscu). Jeden nawet był na tyle sprytny, że zwinął koleżance Asi całą torebeczkę z ręki i zwiał 😂. Nie wyszło mu to na dobre, bo zawartość wysypała się w trawę.

Niedaleko było Muzeum Porcelany Śląskiej i kawiarnia, więc tam wyskoczyliśmy. Jednak nie zdecydowaliśmy się na godzinne zwiedzanie, żeby wrócić do domu przed zmrokiem. Po drodze wpadliśmy pod piękny pałac w Kopicach i ucieszył nas widok tego, że trwają tam jakieś prace remontowe. Może jest nadzieja na niezmarnowanie tak pięknej budowli…

Późną jesienią odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce, które od dawna miałam w planie. Z motocyklowymi przyjaciółmi pojechaliśmy tam samochodami, nie do końca wiedząc, ile trzeba będzie się wspinać. Okazało się, że trasa jest krótka, lekka i przyjemna, więc śmiało można ją pokonać też w ciuchach motocyklowych.

Zamek księcia Henryka jest umiejscowiony na malowniczym wzgórzu w Staniszowie, pod Jelenią Górą. To miał być „domek myśliwski”, ale zbudowano go z takim polotem, że wyszła miniaturka zamku. Jego budowa i rozbudowa trwała w latach 1806-41.

Obecnie ten uroczy zameczek jest w rękach prywatnych i po gruntownym remoncie można go zwiedzać. Dostępna jest także wieża, skąd podziwiać można okoliczną panoramę. Gabarytowo to bardzo mały budynek, bo ma jedynie dwa pomieszczenia. Tak czy siak, sam zamek w połączeniu z widokami – to miejsce warte zobaczenia.