Czy warto odwiedzić Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie?

Zbieram się do tego wpisu drugi tydzień. Dlaczego? Bo nie potrafię opowiedzieć Wam o Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie w kontekście zgromadzonych tam eksponatów. Nie potrafię i nie chcę.

Bo to muzeum będzie inne dla każdego z Was, gwarantuje to! Na inne samochody i przedmioty zwrócicie uwagę, inne obudzą Wasze wspomnienia, zaintrygują, ubawią, wywołają podziw. A eksponatów jest tam tak dużo, że relacje, choćby dwóch osób, z tego miejsca mogą być całkowicie rozbieżne.

Motoryzacja zawsze była częścią mojego życia i wiązało się z nią sporo emocji. Nie postrzegałam jej nigdy od strony technicznej, bo nie mam w tym kierunku smykałki – ja patrzyłam na nią sercem.
I w tym muzeum odnalazłam wiele wspomnień z motoryzacją związanych. Począwszy od siedzenia godzinami w rozbitym Zaporożcu taty, który stał na podwórku, a potem w Fiacie 126p, przy przebojach radiowej Trójki. Ileż ja wtedy, trzymając kierownicę, w wyobraźni dróg przejechałam…

Potem spełniły się te marzenia, prawo jazdy oraz pierwsze auto – Skoda Favorit, zwana „Białą Strzałą”. Ileż to nerwów było i emocji, przy tych pierwszych podróżach, a ile poczucia satysfakcji, że dałam radę! Uwielbiałam oglądać magazyny motoryzacyjne i marzyłam o… Corvette 🤣

Równolegle weszłam w świat rajdowy, tak bardziej z boku – jako kibic, choć niemniej to było ekscytujące. Dźwięki, które wywoływały dreszcze i umiejętności kierowców, prędkości, które budziły mój podziw. Jeździłam z przyjaciółmi po Polsce, a nawet byłam na mistrzostwach świata, żeby łapać te emocje.

I je wszystkie odnalazłam w tym muzeum, stojąc przy Fiacie 126p, Skodzie, rajdówkach, autach sportowych, patrząc na Zaporożca. Oglądając rzeczy z PRLu odnajdywałam elementy swojego dzieciństwa. Nie miałam wtedy wiele zabawek, gadżetów, ale to co miałam – miało wielką wartość. Bo widziałam, jak z wielkim trudem, zdobywali to dla mnie rodzice.

To jest moja historia i moje emocje, związane z motoryzacją. Przechadzając się po muzeum słyszałam inne historie, którymi dzielili się ze sobą ojcowie/mamy/dziadkowie z dziećmi, przyjaciele, pary. Bo motoryzacja to część życia każdego z nas. Dla jednych znaczy wiele, dla innych mniej, jednak wpleciona jest w życie każdego.

Dziękuję za to muzeum i z pewnością wrócę tam. Myślę, że już sama. Chciałabym poświęcić więcej czasu na eksplorowanie tego miejsca i bliższe poznanie historii innych ludzi, związanych z motoryzacją. Zdecydowanie odnajduję tam dziecięcą radość i pasję.

Daniele na Zamku w Niemodlinie i Zamek księcia Henryka

Miałam już okazję zwiedzać zamek w Niemodlinie (zdjęcia ze zwiedzania wnętrz z przewodniczką można znaleźć w tym wpisie), ale postanowiliśmy wpaść tam ponownie, ze względu na możliwość zobaczenia i karmienia owsem małego stada danieli.

Daniele są dość płochliwe, jednak większość podchodzi bardzo blisko, szczególnie, gdy widzi brązowe torebeczki z karmą (można je zakupić na miejscu). Jeden nawet był na tyle sprytny, że zwinął koleżance Asi całą torebeczkę z ręki i zwiał 😂. Nie wyszło mu to na dobre, bo zawartość wysypała się w trawę.

Niedaleko było Muzeum Porcelany Śląskiej i kawiarnia, więc tam wyskoczyliśmy. Jednak nie zdecydowaliśmy się na godzinne zwiedzanie, żeby wrócić do domu przed zmrokiem. Po drodze wpadliśmy pod piękny pałac w Kopicach i ucieszył nas widok tego, że trwają tam jakieś prace remontowe. Może jest nadzieja na niezmarnowanie tak pięknej budowli…

Dwa weekendy później wyskoczyliśmy zobaczyć Zamek księcia Henryka – fajne miejsce na krótki, jesienny spacer i punkt na mapie, który planowałam wreszcie zobaczyć. Mój motocykl jest w serwisie i wyszła nam wycieczka samochodowa z przyjaciółmi, ale leśna trasa nie jest zbyt wymagająca, więc pewnie w moto ciuchach też da się na górę wejść.

Można wejść na wieżę tego „zamku” i podziwiać z niej okoliczną panoramę. Gabarytowo, to taka bardziej miniaturka zamku, bo ma jedynie dwa pomieszczenia. Tak czy siak, w połączeniu ze złotą jesienią, to miejsce z klimatem, warte zobaczenia.

Zamek Królewski w Rydzynie i Zamek Wielkopolski w Rokosowie

Jakoś tak się składa, że od kilku lat jesienne wycieczki wychodzą nam w Wielkopolsce. I tak też, z Emilem i Tomkiem, wyskoczyliśmy obejrzeć dwa zamki, które pełnią role hotelowe, ale można je również pozwiedzać. Pierwszy to Zamek Królewski w Rydzynie.

Można tam zwiedzić kilka muzealnych sal na drugim piętrze, indywidualnie, ze wskazówkami z małego przewodnika oraz z opisami przy eksponatach. Największe wrażenie zrobiły na mnie rekonstrukcje sufitowych rzeźb – tak pięknych ozdób nie widziałam w żadnym, innym zamku 😍. Było tam wiele eksponatów o przeróżnej tematyce: myśliwskiej, z życia codziennego, militarnej, przyrodniczej, archeologicznej. Każdy może tam znaleźć coś interesującego z historii.

Drugie, odwiedzone przez nas miejsce, to Zamek Wielkopolski w Rokosowie z pięknymi wieżyczkami. Tutaj zwiedzanie jest bezpłatne, ale tylko w niedzielę o godz. 15.00. Byliśmy tam godzinę wcześniej, więc mieliśmy okazję spróbować słodkości i kawy z tamtejszej kawiarni. I było warto! 😋 Zamek ten jest miejscem hotelowo-konferencyjnym, więc nie ma tam praktycznie historycznych eksponatów, jednak właściciele starają się zachować zamkowy klimat i, w miarę możliwości, rekonstruować jego dawny wygląd.

Oba miejsca zdecydowanie warte są zobaczenia, szczególnie jeśli lubicie zamkowe klimaty, tak jak ja 😍