Pierwszym planem na niedzielę był wyjazd na wyścigi starych motocykli do Brannej w Czechach. Jednak prognozy pogody były paskudne w tamtym regionie i nie uśmiechało mi się stać tam w deszczu pół dnia. Jeden z kolegów napisał coś o jakimś zlocie w Niemczy, to zaczęłam szukać informacji co i jak. Okazało się, że to taka parada motocykli na miejskie święto w Niemczy, rzuciłam więc post na zachętę w kobiecej grupie motocyklowej i do towarzystwa zgłosiła się Marta.
Spotkałyśmy się na miejscu (jechałyśmy z różnych stron) i była tam też grupa moich kolegów. Najwięcej było ciężkich motocykli, bo jak opowiedział mi organizator – Franciszek Bondarczuk, który zginął w wypadku, organizował wcześniej takie zloty w Niemczy. Ku jego pamięci tradycja została zachowana i połączona z obchodami rocznicy obrony miasta Niemcza.
Impreza nie była nagłośniona, ale i tak zjechało się, chyba z 70 motocykli. Ruszyliśmy na małą, ale bardzo fajną, krętą trasę po okolicy do celu, jakim był Rynek w Niemczy. W takiej paradzie trzeba być bardzo czujnym i mieć oczy „dookoła głowy”, ponieważ motocykle są z każdej strony. Jeden z motocyklistów o tym zapomniał i gdy zobaczył znajomych na poboczu, to postanowił do nich zjechać, centralnie zajeżdżając mi drogę! Sytuacja byłaby tragiczna w skutkach, ale na szczęście on w połowie manewru się ocknął i zatrzymał, a ja miałam miejsce na mega szybki unik w lewo. Ciśnienie skoczyło mi na maksa! Koledze zresztą też, bo potem wielokrotnie mnie przepraszał za tą sytuację.
Wielką paradą wjechaliśmy na rynek i go praktycznie opanowaliśmy! Na miejscu były różne zabawy i klimatowe, historyczne pokazy grup rekonstrukcyjnych. My mogliśmy liczyć na darmową kiełbaskę i świetne towarzystwo.
Potem wróciłam jeszcze na chwilę do Kotliny Kłodzkiej i przyszła pora powrotu do domu. Zrobiłam tego dnia ok. 250 km, a pod samym garażem przejechała by mnie kobieta za kierownicą samochodu! W Brzegu Dolnym są może ze 3 duże krzyżówki i ludzie nie mają pojęcia kto ma pierwszeństwo! Ręce opadają!