To już chyba tradycja, że po intensywnym weekendzie motocyklowym, kolejny mam stonowany. Tak dla równowagi, także portfela 🙂 . Trzasnęłam ok. 300 km, ale raczej celem przemieszczania się z punktu A do B, a nie szukania przygód, więc opowiadać zbytnio nie mam o czym. Ale sympatycznie (jak zwykle na motocyklu) było!
Choć o odpowiednią dawkę adrenaliny dbali na drodze inni kierowcy (szczególnie nowych audi), którzy testują dość często, czy się zmieszczą na trzeciego przy wyprzedzaniu…
A tymczasem we Wrocławiu się działo! Były motocyklowe zaręczyny i brała w nich udział moja ekipa. Gratuluję Seba i Doris 😉 !