Dzisiaj poleciałam sobie z Wrocławia do Dzierżoniowa, przez Strzelin (do kolegi motocyklisty na kawę, bo biedny w pracy był). Asfalty świetne, a i widoki piękne – te czerwone maki na polach i lasy pod Dzierżoniowem… Motocyklistów zatrzęsienie, bo jest akurat zlot w Białym Kościele. Ciągle mnie ktoś z rykiem wyprzedzał, czasem ktoś do mnie na trochę dołączał, a potem jednak wyprzedzał, bo te moje 80-100 km/h to dla wielu zbyt wolno. Chyba raczej z ciekawości ze mną jechali, jak baba sobie radzi 😉 .
Stanęłam przy remoncie drogi, bo była mijanka i czerwone światło, a obok zatrzymał się motocyklista na „Trampku”. Bardzo zabawna sytuacja, bo przegadał całe czerwone światło! Nie tyle, że ze mną, ale o: moim motocyklu, o tym, że chciał kupić wcześniejszy model SLR, że mamy te same opony, że fajny jest na dziury, że swój właśnie remontuje i będzie malował itp. A na koniec powiedział, że leci przodem i tyle go widziałam. Haha to było słodkie!
Na jutro w planie jest motocyklowe ognisko w domku letniskowym Magdy (100 km od Wrocławia), a na niedzielę wyścig górski Sienna. Polatany weekend 😉
p.s. A jeszcze sobie przypomniałam dwie sytuacje z niedzielnej trasy. Pierwsza uzmysłowiła mi, że gdyby nie moja stonowana jazda, to już by mnie mogło nie być… Jadę sobie, wchodzę w zakręt (niewidoczny już od połowy przez bujną roślinność), a tam centralnie na moim pasie olbrzymia, stojąca (!) ciężarówka robót drogowych. Pan sobie zaklejał dziury, totalnie bez żadnych ostrzeżeń na drodze! Hamowanie nie miało sensu (za mało miejsca), uratowała mnie wolna jazda (ok. 70-80 km/h) i wolny sąsiedni pas. Takie sytuacje dają do myślenia!
Druga była „policyjna” – jedziemy z Łukaszem przez miejscowość, a z górki było to raczej te 50 „nieco” przekroczone. Patrzę, a tu radiowóz za drzewem i wychodzi policjantka na drogę. No to pięknie! – pomyślałam. Prawka nie zabiorą, ale mandacik kosztuje! Złapałam jeszcze hamulec, a po chwili się okazało, że ona szła do zatrzymanego na poboczu samochodu. Kamień z serca!!! Jak opowiedziałam to ekipie, to padli ze śmiechu – bo co jak co, ale ja najwolniej z nich jeżdżę i normalnie zawróciliby, żeby to poświadczyć 😉 .