Ślicznie Wam dziękuję! Wyklikaliście mi właśnie:
Jestem pod nieustającym wrażeniem tego, że ktoś mnie czyta 😉 !
A nawet spotkałam już trzy motocyklistki, które mi powiedziały, że decydując się na kurs kat. A, czytały mojego bloga i to też zwiększyło ich odwagę do działania. Czyli idea, której blog miał służyć – motywować do pierwszych kroków w stronę motocykla, ma swoje potwierdzone działanie.
Myślę, że teraz to bardziej blog o pokonywaniu własnych słabości po wypadku, trochę jest w nim przygody, humoru, a także pokazuję motocyklistów z tej pozytywnej strony (bo niestety opinia publiczna nie zawsze ma takie o nas zdanie).
Jeszcze raz ślicznie dziękuję za odwiedzanie mojego bloga i motywowanie mnie w ten sposób do kolejnych wpisów.
Chociaż szczerze? Nie trzeba mnie chyba motywować, bo po każdym powrocie z jazdy motocyklem jest we mnie tyle pozytywnej energii, którą się chcę z Wami podzielić, że pisanie jest wtedy prawdziwym deserem z dużą ilością czekolady! 😉
Pisz! Pisz więcej i więcej…. w tym tygodniu zaczęłam czytać nie tylko te świeże wpisy, ale zaczęłam od samiutkiego początku, pod pierwszego wpisu. I powiem Ci, kochana, że to musisz z tego zrobić kiedyś książkę. Rewelacyjny styl, dużo emocji (chyba właśnie z tego pisania na gorąco) i ciekawy sposób na podrzucanie teorii i tematów do przemyśleń… Jesteś wielka, kobieto-motocyklistko!
p.s. z każdym wpisem coraz bardziej Cię lubię, i żałuję, że nie spotkałyśmy się wcześniej! Ale dobre i to! Nich żyje Pomidor i jego brat bliźniak, bez nich dalej byśmy o sobie nie wiedziały nic…
Aaaaale mi posłodziłaś! 😉 Prawie jak tort Twojego męża 😉 Dziękuję za słowa uznania i cieszę się, że blog Ci się spodobał. Fajnie, że drogi nasze i naszych Vigorów się skrzyżowały i mam nadzieję, że w tym duecie jeszcze nie raz będę o nich (i nas) pisać!
Gratulacje, byle tak dalej 🙂
O, tak! Pisz Kobieto więcej i więcej. Świetnie czyta się Twoje relacje i podpisuję się dwoma rękoma pod tym co pisała Magda.
A swoją drogą, to czy złej opini o motocyklistach nie robią nam czasem urzytkownicy motocykli, których raczej trudno (ze względu na zachowanie) nazwać motocyklistami? Tak sobie kiedyś nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że jazda motocyklem jeszcze nie robi z nas motocyklisty, to się dzieje osobno, gdzieś w duszy i w głowie. I chyba nawet mogę zrozumieć określenie „pieszy motocyklista”.