Co mi daje jazda motocyklem? Daje mi inne postrzeganie świata, bliższy z nim kontakt (choć nadal daleki, bo jednak jadę i świat ten jedynie mijam). Mój mózg rejestruje wiele stopklatek: zabawę dzieci, dziadka rąbiącego drewno przy sypiącej się chałupie, babcię na wózku, która z pieskiem na kolanach wygrzewa się w jesiennym słońcu, kwitnące (i cudnie pachnące) krzewy przy drodze. Jadąc zatracam siebie, przepływa przeze mnie obraz świata, a ja go akceptuję, takim jaki jest. Taki filozoficzny nastrój mam dzisiaj… 😉
W sobotę trochę pojeździłam po okolicy, a ręka dość dobrze dawała radę, choć im szybciej jadę – tym większe „strzały” dostaję z kierownicy na bark. Raz nawet była „zawrotna prędkość” 90 km/h WOW! 😉 Łącznie przejechałam na nowym motocyklu ze 100 kilometrów, więc jeszcze mi trochę brakuje do pewności siebie i prędkości maksymalnej. Ale mam na tyle poukładane w głowie, że prędkość przyrasta u mnie liniowo z doświadczeniem. Zawsze na koniec sezonu jeżdżę szybciej, jak na początku.
Jazda wpłynęła na mnie nazbyt motywacyjnie, bo wieczorem taką serię ćwiczeń strzeliłam na rękę, że w niedzielę już dałam radę pojechać tylko do sklepu i z powrotem. Nadgorliwy też czasem dwa razy traci, ale może i zyskam trochę na sile ręki. Pod sklepem mnie dorwał jakiś pan i gadaliśmy ze 20 minut o motocyklach. Bardzo często mnie ludzie zagadują, a policjanci zawsze zatrzymują, bo na moich (Kotliny Kłodzkiej) terenach – jestem raczej egzotykiem. We Wrocławiu jest nas – motocyklistek, już całkiem sporo i to cieszy!
Dźwięk Pomidora przypomina helikopter, nawet jest przyjemny dla ucha, ale niezbyt głośny (kierowcy puszek to mnie raczej nie usłyszą, ale ja zwykle jestem przed nimi, nie za nimi hehehe). Jak śmigła helikoptera ładnie chodzą to znaczy, że jest idealnie dobrany bieg, jak zaczynają zwalniać to się szykuję do redukcji, a jak jest już tylko hałas to wbijam wyżej. Praktyka czyni mistrza, coraz lepiej się na nim czuję i czasem nawet zapominam, że taki ciężki jest 😉 .
A z dobrych wiadomości – to w czwartek Michał, mój rehabilitant (i motocyklista) dokonał cudu i uruchomił mi rękę w szerszej płaszczyźnie. Doszliśmy do momentu, kiedy nie było postępów i już powoli traciłam nadzieję. Michał to chyba jej nigdy nie traci (jak na prawdziwego rehabilitanta przystało) i się udało! Światełko w tunelu stało się latarnią. Oby tak nam szło dalej 😉
Kolejna dobra wiadomość to taka, że chłopaki z filmu „Droga Wolna” do którego napisałam recenzję (tutaj) opublikują jej fragment na swojej płycie DVD. Bardzo się cieszę, że moje słowa przypadły im do gustu, a jeszcze bardziej z tego, że film się bardzo dobrze przyjął!
Noo, pogratulować błyskawicznych postępów tak z moto, jak i z ręką 🙂 I jednak dobrze, że nie zakończyłaś sezonu wraz ze sprzedażą Stringa, tylko spróbowałaś zaprzyjaźnić się z Pomidorem – było warto 😉
Dzięki 😉 No motocykl trzeba używać i go kochać – smutno by mu było, jakby tak stał i czekał na moje wyzdrowienie. A tak to i ja, i on mamy troszeczkę radochy 😉
Jazda motocyklem to coś pięknego. Sam jeżdżę i uwielbiam czasami usiąść i po prostu jechać przed siebie. Z tego co widzę to nie tylko ja tak mam 🙂
Ważne dla mnie jest to, żeby sobie jechać na luzie a nie zapier… Odpoczywam wtedy, to super relaks 😉