Choć… to może za dużo powiedziane – jednego dnia ze 30 km na dwa razy, a drugiego już tylko 20 km, bo ręka wołała o litość. Nauczyłam się ją spuszczać na chwilę na dół bez zatrzymywania się (żeby ukrwienie wróciło), jak np. toczę się gdzieś z górki. Wtedy udaje mi się uniknąć sytuacji, że nie czuję palców na klamce.
Straszyli deszczowym weekendem, ale świeciło słońce i było całkiem ciepło. W czasie jazdy – już się z Pomidorem super rozumiemy. Nie szarpie, biegi dobrze dobieram, a i bardzo lubię jego przyśpieszanie, bo jest bardzo płynne i nic tu (nowicjusza ze 125-tki) nie zaskakuje. Sobota była dla mnie niezłą szkołą jazdy, bo ruch w miejscowościach był spory i ciągle coś trzeba było omijać, nagle się zatrzymywać i ogólnie mieć oczy dookoła głowy! Nawet dwa razy wyprzedzałam – tak, tak – teraz mam czym hehheh Wszystkie zadania udało mi się wykonać (jakimś cudem) bezbłędnie. Zatrzymywanie się i ruszanie jakoś mi wychodzi, ale jeszcze trochę brakuje do precyzji z poprzedniego motocykla. Dziś mnie nawet ktoś obtrąbił, jak włączałam się do ruchu (że niby za wolno? hehe).
Niedziela była spokojna, odważyłam się pojechać drogą, którą jeszcze nie jechałam. Było super bo przez las, tylko potem wyjazd na trasę był nieco dla mnie stresujący – „bo co ja pacze”? Znowu STOP na wzniesieniu. Serce zaczęło mi walić, szyba zaparowała od nagłej potrzeby dotlenienia 😉 , ale odwrotu nie było… Wzniesienie nieco mniejsze, niż to na którym ostatnio wywinęłam orła, więc była nadzieja. Podjechałam do linii, pilnowałam się, żeby ani trochę nie skręcić kierownicy. Nogi na ziemię i od razu pochylenie na bak, żeby dociążyć przód. Tylko wyczucie gazu i sprzęgła wyniesione ze 125-tki wyciągnęło mnie sprawnie z tej „figury” na trasę. Uffff! Udało się!
W takich momentach tęsknię za lekkim motocyklem, tęsknie też przy pchaniu go przez podwórko i praktycznie przy każdym zatrzymywaniu się na „niepewnym gruncie”. Widzę sporo plusów tego motocykla, ale czasami jego waga potrafi mi zepsuć całą frajdę z jego posiadania.
Wszystko ma swoje plusy i minusy, z tym trzeba się pogodzić. Sądzę jednak, że Twój wybór był słuszny 🙂
Też tak myślę, przestawienie się na inny sprzęt musi po prostu chwilę potrwać 😉
Gdzie się szkolisz jeździć ?
Kurs robiłam w motosferze, ale to kilka lat temu 😉