Ostatnio nieco przewartościowałam swoje priorytety i chyba to wynik „dojrzałego” już wieku ;-). Odłożyłam emocjonalną potrzebę zmiany motocykla na lepszy/większy po racjonalnej analizie kosztów takiej operacji (jakby nie patrzeć – nie stać mnie na to) i rozmowie z lekarzem. Moja droga do realizacji marzeń wygląda teraz tak, jak na obrazku.
Bo endoproteza mnie nie ominie, jeżeli chcę (a chcę) ruszać ręką ponad to, co mam teraz, czyli jakieś 50 stopni w górę. A co za tym idzie – to może być mój ostatni sezon przed kolejną przerwą z powodów medycznych. No i z tych samych powodów wolę jeszcze pozostać przy lekkim i doskonale mi znanym motocyklu, który ułatwi mi powrót. To tak w skrócie, bo to było parę dni walki z myślami, prawdziwa wojna argumentów emocjonalnych z racjonalnymi ;-).
Ale na pocieszenie wymyśliłam sobie coś tańszego, czyli nowy kask. Też enduro, bo ja już z taką małą szybką nie umiem jeździć (wkurzam się, że nic nie widzę na boki, i ciemno jakoś). Będzie biały, choć jeszcze niedawno nie rozumiałam parcia innych na białe kaski, bo niepraktyczne to przecież w utrzymaniu ładnego wyglądu skorupy.
Ale jak zaobserwowałam, że na mieście motocyklistę w białym kasku widzę w moment, a tego w innym muszę szukać wzrokiem „na słuch” – to mnie oświeciło! Biały jest oczojebny 😉 i też taki chcę, żeby mnie nikt nie przejechał. Rozważałam kilka modeli i wstępnie padło na Acerbis Active. Jak ktoś ma jakieś za i przeciw niemu – to proszę o komenty.
Update: Zakochałam się w innym kasku jeszcze… Przymierzyłam na targach motocyklowych Nolana N44 i po mnie! Genialny 😉 To model łączący enduro (rewelacyjne widzenie na boki i odkryta twarz) ze szczękowcem (wyciąga się szczękę i można schować do kieszeni hehe), a przy tym jest szczelniejszy niż enduro z szybką. Ma dodatkowe wloty, blendę i daszek (ale tylko zamiast szyby a nie z nią razem zakładany). Cudo!
p.s. jutro śmigam do mechanika z 3-ma ślimakami do wyboru (dzięki Artur) i może wreszcie odzyskam licznik.
Update:I chora jestem – zatoki oczywiście, czyli wczesny początek sezonu wyszedł mi bokiem ;-). Ale do mechanika jeszcze podjechałam koło południa. Jeden ze ślimaków pasował po małej przeróbce, więc licznik już mam (nie wiem, czy to dobrze – bo widzę teraz, jak wolno jeżdżę hehe). Teraz mi coś tarabani w przednim kole powyżej 50 km/h (może łożysko), więc i tak muszę jeszcze do nich podjechać.
Poprosiłam przy okazji, żeby zobaczyli co mi tak skrzypi pod kanapą na dziurach. No i ubaw był niezły (a pod warsztatem sporo motocyklistów), jak się okazało, że skrzypi dokładnie tak, jak stary tapczan w czasie…. no ten, tego ;-). Wiadomo, że bez smarowania nie pojedziesz, więc smarowanie pomogło. Choć koledzy stwierdzili, że bym miała niezłe branie na światłach, jakbym się tak skrzypiąco pobujała ;-).
No i wjechali mi na ambicję, bo myli swoje maszyny – to po powrocie do domu też felgi umyłam (żeby nie było, że baba a felgi uświnione hehe). Moja mama do mnie przyleciała i mówi: „masz tu szczotkę do mycia felg”. W jakim ja porządnym domu się urodziłam ;-), nawet oddzielna szczota do felg tu jest… A teraz walę „drinka” czyli woda (nie wóda) + miód + cytryna i też mordę wykrzywia, jak to w nawiasie.
Tak sie sklada, że dzisiaj moje marzenia przeżyły zderzenie z realem… a jesli miałabym być precyzyjna to nie przeżyły :-). Popędziałam dzisiaj do sklepu wybrać kask i zrobic rozeznanie w ubraniach, butach, rękawiczkach… i uffff…. będę musiała zweryfikowac swoje potrzeby co do rodzaju stroju i kompletności ubioru :-)…
Zdrowiej bo w przyszlym tygodniu ma byc ładnie!
No nie polecam rezygnowania z czegoś, lepiej kupić coś tańszego bądź używane. Ja tak robię, większość mam z allegro i w cenach o parę stówek niższych niż w sklepach. No i co jakiś czas wymieniam najsłabsze ogniwa odzieży na lepsze.
Bo często jest tak, że ktoś (nie mający problemów z kasą) kupi odzież, a potem okazuje się, że jazda motocyklem to nie jego bajka. Albo, że chłopak z motocyklem to już przeszłość i wtedy prawie nowe, damskie ciuchy można upolować w fajnej cenie ;-D
A i jeszcze opowiem jedną historię… Jak leżałam w szpitalu, to tam leżał też motocyklista (pozdro Marcel i sorki, że obgaduję, ale to będzie historia edukacyjna), któremu samochód nie ustąpił pierwszeństwa. Miał kilka poważniejszych obrażeń, a w tym martwicę skóry i oderwany mięsień na nodze. Tych obrażeń mógł uniknąć, gdyby miał spodnie motocyklowe zamiast zwykłych jeansów. Mięsień przyszyli a skórę przeszczepili (ale długo to trwało, zanim odpadła ta czarna skóra i narosło „dzikie mięso”). Piszę tak dosadnie, żeby zadziałała wyobraźnia – bo czasem nawet mała przygoda bez odzieży może skończyć się właśnie tak…
Nie wiem skąd jesteś, ale w niedzielę 16.03 jest oldtimer w Sosnowcu a później jeszcze we Wrocławiu. Pierwsze ciuchy wyrwałem właśnie tam za fajną kasę. Oczywiście używki, ale super stan, jak to mówią: „Niemiec jak sprzedawał to płakał”
Niestety do Sosnowca mam kawalek drogi – jestem z Torunia 🙂
Jutro kolejne zajęcia (teoretyczne oczywiscie) – znowu nie mogę sie doczekać. Mimo, że mam prawko i jeżdżę na codzień to wykladana teoria wcale nie jest taka oczywista 😉
Jasne, bezpieczeństwo przede wszystkim! Podeszlam do tematu bardzo poważnie, mam już spodnie, kurtkę i rękawice… buty też – nie motocyklowe ale sie nadadzą póki co… jeszcze tylko kask… na razie będę ćwiczyć w „szkolnym” :-). Jutro konczę częśc teoretyczną kursu i umawiam się na jazdy (tzn. pierwsze próby manwerowania na placu)… Nie mogę się doczekać!!!
To czekam, jak wrażenia. I czy pierwsze zderzenie fantazji z rzeczywistością wypadnie pomyślnie? 😉
Ze względów „pogodowych” pierwsze manewry na placu zaplanowane na sobotę. To jeszcze 5 dni!! Odliczam… 🙂 zamykam oczy i ćwiczę w głowie ósemki 😉
Zaliczyłem dziś glebę, tzn. motocykl zaliczył, ja ustałem. Troszkę porysowały mi się plastiki 🙁
Niech przyjdzie jakaś super ulewa i spłucze ten zimowy syf z ulic. Niby sucho, niby piękne a tu ślisko i zdradliwie.
Dobrze, że siebie nie porysowałeś ;-). Wiosna na chwilę odpuściła, ale co się odwlecze…
podziwiam Twoj entuzjazm i bardzo lubie tu zagladac, na zatoki najlepsza dluga, ciepla kapiel i eteryczne olejki na noc. Powrotu do zdrowia! 🙂
Dzięki, że zaglądasz 😉 Ja właśnie się podłamałam, bo już byłam całkiem zdrowa, ale wczoraj wieczorem zrobiłam sobie rundę na kijkach nordic (dobre dla barku) i od nowa zatoki! A przecież ma być ciepło w weekend! Muszę wyzdrowieć do soboty – od jutra słonecznie, więc może się wygrzeją hehe