Podsumowując…

Wyjeździłam 1250 km na Stringu, dużo to czy mało? Sama nie wiem, mi tam ciągle mało ;-). Czasem ciężko mi opracować jakąś fajną konfigurację trasy, ale zauważyłam, że jak już wystartuję – to trasa znajdzie się sama!

Zwiedzam różne, boczne drogi i dróżki, a jednego po wyprawie na Czarną Górę nauczyłam się na pewno – duże błoto nie jest dla Stringa. Trzeba podkulić ogon i zawrócić, choć nie lubię się poddawać… Ale lepiej objeździć więcej tras, niż utknąć na tej jednej, błotnistej.

Mamy idealną, złotą i motocyklową jesień. Barwne krajobrazy zapierają dech i czasem odpuszczam gaz, żeby je trochę pochłonąć, i zapamiętać – bo niedługo będzie tylko szarość i białość ;-).

Na asfaltach zadziwia mnie to, że nie czuję kiedy skręcam ;-). Mam wrażenie, że łagodne zakręty pokonuje, skręcając głowę w kierunku zakrętu. Patrzę tam i jadę tam! wow 😉 Jazda w terenie to znowu, całkowicie pochłania mój umysł, nie ma czasu na myślenie o pierdołach, jak tu trzeba reagować! Tu kamienie, tu piasek, a tam kałuża – czujnym trzeba być ;-).

Czy żałuję, że mam słaby motocykl? Jeszcze nie, ale pewnie nadejdzie taki moment, kiedy prędkość – w której czuję się bezpiecznie, pokryje się z maksymalnymi możliwościami mojego motocykla.

Nie żałuję, że mam supermoto na początku swojej przygody z motocyklem. Pozwala mi to na rozwijanie umiejętności i na asfalcie, i w terenie. Poza tym waga Stringa nie stwarza mi żadnego problemu przy przepychaniu go, parkowaniu, czy podnoszeniu z gleby. Nie jest sztuką mieć duży motocykl i się go obawiać, sztuką jest wykorzystać dobrze ten sprzęt, który się posiada.

2 odpowiedzi na “Podsumowując…”

  1. Ostatnie zdanie, każdy zwolennik litra na pierwsze moto powinien mieć wytatuowane na czole.

  2. Żubr…
    A ja myślałem, że każdy początkujący motocyklista zawsze liczy siły na zamiary 😉 Może chodzi o to, że niektórzy mają jednak większe „siły” od innych? Pamiętaj, że każdy robi to na własne życzenie…

Możliwość komentowania została wyłączona.