Zamek „wydziubany” w skale Rock Castle Sloup w Czechach

W miejscowości Sloup w Czechach, na pojedynczej skale piaskowej (o wysokości 33 metrów i długości 100 metrów) można zauważyć jakieś budynki. To nietypowy zamek, który na zewnątrz ma tylko kilka zabudowań, a reszta pomieszczeń jest ręcznie „wydziubana” wewnątrz skały. Najgłębsze pomieszczenie, które służyło jako spichlerz, ma 7 metrów głębokości! W miejscu tym znaleziono ślady działalności człowieka, sięgające kultury łużyckiej.

Prawdopodobnie od początku było to miejsce schronienia dla ludności, gdy nie było bezpiecznie. W średniowieczu ten skalny zamek był twierdzą, trudną do zdobycia, wykorzystywaną podczas kilku wojen. W okresie baroku, pewien hrabia postanowił zmodernizować pomieszczenia, by mogły służyć pustelnikom oraz religijnym pielgrzymkom. Wtedy też powstał kościół, z którego jedynie szczyt wieży jest widoczny nad powierzchnią, a resztę skrywa skała.

Hrabia nie zdążył jednak zrealizować wszystkich planów przed własną śmiercią. Później obiekt był w rękach szlacheckich, a w 1945 roku przeszedł na własność państwa. Zamek zwiedza się samodzielnie, a w kasie można dostać opis poszczególnych punktów trasy w języku polskim.

Urlop w Dolomitach. Dzień 6. Passo Giau, Passo Falzarego, Colle Santa Lucia

Myślałam, że widziałam takie cuda natury w Dolomitach, że nic mnie już nie zaskoczy… Ale na koniec wyskoczyliśmy na małe kółko przez: Passo Falzarego, Colle Santa Lucia i powrót z Passo Giau. Okienko pogodowe było krótkie, więc nie mogliśmy szaleć z długością trasy.

Droga wiła się przyjemnymi zakrętami, a widoki były coraz lepsze. A na szczycie Passo Giau – zatkało mnie… z wrażenia! Jak tam jest pięknie, to ciężko opisać, a zdjęcia niestety nie oddają potęgi tych gór. Moim zdaniem to najpiękniejsza przełęcz z tych, które dane mi było w Dolomitach zobaczyć. Panorama 180 stopni dookoła szczytu jest obłędna! Samych zakrętów też jest bardzo dużo, aż 29 tych 180 stopni! Przy czym są one „przyjazne”, z gładką nawierzchnią i przyjemnym kątem nachylenia. Motocyklowy raj!

Pod koniec urlopu pogoda całkiem się posypała, bo na przełęczach spadł śnieg! Był 10 lipca i najwyższe trasy zarządziły zakaz wjazdu motocykli i rowerów z powodu trudnych warunków.

Urlop w Dolomitach. Dzień 5. Lago di Braies

Kolejnego dnia urlopu okienko pogodowe było tylko do godz. 11, więc wyskoczyliśmy szybko na „najpiękniejsze jezioro Dolomitów”. Faktycznie, trzeba przyznać, że panorama na Lago di Braies robi wrażenie i to z każdej strony! Sprzyja to niestety turystyce „instagramowej”, na każdym kroku wpada się na sesje fotograficzne „jakiś gwiazd” na tle jeziora. Im dalej od głównego wejścia, tym poszerza się przestrzeń na podziwianie tego cudu natury.

Jezioro można obejść dookoła i taka jest też kolejność moich zdjęć. Prawą stroną idzie się łatwą ścieżką po płaskim terenie, aż do odgrodzonej, kamienistej plaży. Ogrodzenie służy ochronie alpejskich krów, które swobodnie się tam przechadzają. Jezioro ma zakaz kąpieli i pływania na prywatnym sprzęcie. Można wypożyczyć klimatyczną, drewnianą łódkę, ale najpierw postać trzeba w długiej do nich kolejce. Na białej, kamienistej plaży jest mnóstwo kopczyków z kamieni.

Lewą stroną jeziora wraca się już przez wzniesienia, a żeby było łatwiej to zbudowano tam platformy ze schodami. Mimo pochmurnego nieba, turkusowa tafla jeziora była wyrazista i miała kilka odcieni. Woda była krystalicznie czysta. To miejsce jest przepiękne i warto je odwiedzić, będąc w Dolomitach.