Pierwsza jazda MT-03 :-)

Z nowości związanych ze zmianą w pracy w czerwcu – muszę się pochwalić, że przyznano mi „pojazd służbowy”! Trochę to słabo wygląda, jak pracownik Yamahy jeździ Hondą, więc tym właśnie sposobem mogę ujeżdżać MT-03 prosto z fabryki 🙂 . Podeszłam do tego faktu z lekkim niedowierzaniem, jednak jak już mogłam się do niego przymierzyć, to ten sen stał się właśnie rzeczywistością.

eMTek jest srebrny z niebieskimi dodatkami i pięknie się prezentuje. Ma nisko umieszczoną kanapę, więc nogi już nie muszę zarzucać pod same niebo, jak na Pomidorze (choć na początku tak robiłam z przyzwyczajenia i ubaw był). Mimo pojemności 320 – to nie jest motocykl mały. Gabaryty ma całkiem przyzwoite i nawet jak siada na nim rosły mężczyzna to wstydu nie ma. Waży o 10 kg mniej niż Pomidor i ma nieco więcej koni (Vigor jest zblokowany). Ma niski środek ciężkości, więc manewrowanie parkingowe na nim jest bajecznie proste. To tyle z przymiarek na sucho:

Dzisiaj po raz pierwszy przejechałam się tym motocyklem. Na początku było zabawnie, bo wieloletnie przyzwyczajenie do motocykla enduro o topornej charakterystyce sprawiło, że mój start wyglądał – prawie jak na kursie jazdy. Kierownica latała na boki, każda zmiana biegów kończyła się zbyt mocno odkręconym gazem i „kangurkiem”. Musiałam stanąć i podsumować sytuację – mniej gazu, luźno ręce i jakoś to będzie 🙂 . No i było… coraz lepiej!

Odmienna jest przede wszystkim pozycja, więc na początku musiałam się skupiać nad tym by puścić luźno barki i ręce, a ciężar ciała przenieś na biodra. Przez pierwsze 20 km było mi nieco trudno ogarniać pozycję, nowy motocykl i sytuację na drodze. Ale po kolejnych kilometrach już swobodnie mogłam się do siebie uśmiechnąć i powiedzieć w myślach – jest zajebiście!

Poprzednia MT-03 miała silnik 1-cylindrowy, nowa ma już dwa, więc kultura jego pracy, elastyczność jest bardzo dobra. Nie byłam w stanie namieszać nic z biegami, czy je dobierałam czy nie – motocykl szedł płynnie (no może skrajnych sytuacji nie powodowałam). Sprzęgło, hamulec – wszystko reaguje szybko i pięknie stopniuje. Czytelny wyświetlacz i wskaźnik biegu bardzo mi pomagał na początku.

Pozycja pochylona nie przypadła mi zbytnio do gustu, ale to pewnie kwestia przyzwyczajeń. Mam już obiecane podniesienie kierownicy i ciekawa jestem na ile poprawi to mój komfort jazdy (to szczególnie dla mnie ważne, bo mam operowany bark). No i muszę się przyzwyczaić, że tym motocyklem w dziury się nie wjeżdża 🙂 . Pomidor leci po wszystkim, jak po stole. eMTekiem, jak wpadłam w dziurę to podskoczyłam na siedzeniu na parę centymetrów 🙂 .

Przyśpieszenia (jak dla mnie) super, manetka gazu reaguje żwawo, a na wyświetlaczu cyferki rosną migiem. To co na mnie zrobiło największe wrażenie to pokonywanie zakrętów. Zwykłe zakręty praktycznie pokonują się same, miałam wrażenie, że kompletnie nic nie muszę robić, by motocykl jak po sznureczku wchodził w zakręt. Jechałam dzisiaj raczej ostrożnie, ale myślę, że jak nabiorę do eMTeka zaufania i wyrobię sobie nowe przyzwyczajenia do nowego motocykla – to będzie to fajowa przygoda! 🙂

p.s1. a w nowej pracy takie będę miała widoki zza biurka:
IMG_20160518_102922

p.s2. Jak po przejażdżce eMTekiem wsiadłam na Pomidora, to zaś od nowa nauka, bo w nim nic nie jest tak łatwe i płynne. Tutaj nie ma „zlituj się”, albo robisz jak on chce, albo nie jedziesz 🙂 .

p.s3. AAAA i zapomniałam dodać, że tego typu motocykle mają większy lans na mieście. Wszyscy faceci na przystankach byli pod wrażeniem 🙂