Udało się! Dojechałam nad morze i nawet strzeliłam jeszcze sporo kilometrów wzdłuż jego brzegów. Po tygodniowym wypadzie i pokonaniu 1500 kilometrów dotarłam do domu! Jestem mega zadowolona 🙂 . Oprócz spełnionego marzenia, przywiozłam wiele doświadczeń w trasie i więcej pewności siebie na drodze. To najlepszy urlop w moim życiu, zdecydowanie!
Ręka radziła sobie coraz lepiej (ostatniego dnia zrobiliśmy 300 km, choć wcześniej dawałam radę jedynie 200), więc moja teoria, że jazda na motocyklu – to też rehabilitacja, jest jak najbardziej słuszna! 🙂 Przed samym wyjazdem było nieco stresów, ale sama podróż nie miała już przykrych niespodzianek.
Wrażeń bardzo wiele, więc będę stopniowo Wam je opisywać. Kłopotów technicznych w Pomidorze nie było (zdał egzamin w trasie na medal!), Marcin tylko strzelił glebę, ale obyło się bez szkód.
Kilka stop klatek z wycieczki:
Gratulacje 🙂 Widoki zapewne niezapomniane.