Przed chwilą odebrałam motocykl z nowym, tylnym kołem. Tzn. starym, bo z Hondy Dominator, ale w niezłym stanie i wyważone przed ubraniem. Dbam o wygląd swojego motocykla i nieco mnie załamała ta anomalia koloru obręczy. Jedno koło srebrne a drugie złote? Nooooo nie!
Ale! Wszystkie moje zastrzeżenia zabrał wiatr, jak ruszyłam. Rany! Jeździłam Polonezem, a teraz bujam się Mercedesem 😉 . Serio! Różnica jest kolosalna! No niestety, jak się jeździ długo jednym motocyklem i zmiany następują płynnie, to ciężko jest je wyłapać. Zawsze telepało tyłem, ale zwalałam to na jakość dróg i endurowate zawieszenie. Teraz motocykl mi po prostu bajecznie płynie… Poza tym mam pod łóżkiem złotą felgę na przód (dostałam z motocyklem), ale mniejszą, więc założę ją, jak zużyje się przednia oponka i będzie już lepiej.
Całość operacji kosztowała mnie tyle, ile miał wynieść koszt paliwa nadmorskiej wycieczki i nieco to boli, bo po debecie polecę. Ale z drugiej strony, jak się ma pojazd to i wkładać trzeba. A te koszty, które mają wpływ na moje zdrowie i życie, nie są kosztami a inwestycją we własne bezpieczeństwo.
Marcin ogólnie przejrzał motocykl i ostrzegł, że niedługo trzeba będzie zrobić regulację zaworów. Założył mi też gniazdo zapalniczki z USB, żebym miała jak ładować telefon w trasie.
Powoli w jednym kącie pokoju robię sobie skład rzeczy niezbędnych w podróży, żeby o niczym nie zapomnieć. Moja przestrzeń bagażowa na Pomidorze to kufer i miejsce na siedzeniu pasażera. Początkowo chciałam ubrania wsadzić do kufra, a namiot, śpiwór, kocyk, materac – na siedzenie. Jednak wyszła by z tego nieporęczna piramida. Zrobię, więc odwrotnie. Do kufra dam wyposażenie biwakowe, a ciuchy, buty i rzeczy podręczne spakuje do plecaka 50 litrów, i umocuję go na siedzeniu. Będzie mi łatwiej zabierać bagaż lub też nosić ze sobą, gdy np. motocykl będę musiała gdzieś na trochę zostawić. Wiecie, że zrolowane ciuchy zajmują mniej miejsca niż poskładane? Przetestuję 🙂 Wszystko pięknie zaplanowałam, a jak wyjdzie w praktyce to się okaże 🙂 . Jutro ostatni dzień organizacyjno-zakupowy, a w piątek start!
Drogę do Wolina dzielimy na pół z noclegiem w okolicach Łagowa. W sobotę nocujemy na zlocie Junaka, a od niedzieli jedziemy na wschód wybrzeża. Potem wrócimy przez Drawski Park Krajobrazowy. Jeżeli chcecie być na bieżąco z naszą wyprawą – to zapraszam na mój facebookowy profil www.facebook.com/pamietnikmotocyklistki, gdzie będę wrzucać notki z podróży. Trzymajcie kciuki, żebym dała radę i moja poturbowana ręka też!
p.s. Dzwonię dzisiaj do mamy z radosną wiadomością, że motocykl działa, a mama się zmartwiła: „A już miałam nadzieję, że nie pojedziesz” – mówi. Oj te mamy, zawsze się martwią 🙂 , a przecież życie jest po to, żeby je przeżyć, a nie przeczekać. Mam stracha – robię coś nowego, coś największego do tej pory na motocyklu. Ale jednocześnie już widzę siebie na tej plaży, skaczącą z radości, że mi się udało! Że pomimo endo w barku dałam radę osiągnąć cel.
Uda się! Czuję to 😉
Edyta!
Uda się! Jesteś świetnie przygotowana, masz dobry trening za sobą, dużo kilometrów zrobionych w rożnych warunkach i na różnych trasach, a spełnianie marzeń właśnie się zaczyna! Czegóż chcieć więcej? … Trzymamy kciuki za Ciebie i za Twoje marzenia! Są po to, by je realizować! LwG
Życzę Ci udanego wyjazdu z mnóstwem pozytywnych wrażeń.
Mam nadzieję, że na wspomnianym zlocie w Wolinie pokaże się kilku chłopaków ze Świnoujścia. Z samego Wolina, w czasach kiedy i ja na Junaku jeździłem, był Jarek zwany Edkiem. Nie mam pojęcia kto jeszcze Junakiem jeździ w Świnoujściu, ale któryś z braci Jung powinien zawitać. Reszta poprzesiadała się na nowocześniejsze maszyny. W razie czego pozdrów ekipę ze Świnoujścia od Jarka z Irlandii. Może ktoś jeszcze pamięta jeżdżących Junakami między 85 a 95 rokiem ubiegłego wieku. 😉
Dzięki! Wyprawa się udała 😉 Ale te Junaki to była tylko ta „nowoczesna” chińszczyzna, nie historyczne motocykle. Młodzież tym raczej jeździ 🙂