Pogodę trzeba wykorzystać!

Dawno nie pisałam, więc pora się poprawić! 😉 Zeszły weekend spędziłam u znajomych i pojechałam tam motocyklem. Niechcący wpakowałam się w jakiś remont trasy i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie miałki pył, który pozostałą część drogi pokrywał. Jadąc powoli na trójce czułam, jak tylna opona tańcuje mi – to na lewo, to na prawo. Popatrzyłam w lusterko, czy jak wyglebię – to od razu mnie ktoś przejedzie czy dopiero po chwili? Kierowca za mną chyba też się wystraszył, bo dystans zrobił spory… Nie robiąc niczego, co by zagroziło mojej stabilności, „tanecznym krokiem” dotarłam do końca objazdu. Mogłam znowu oddychać, a pot po plecach ciekł strumieniem 😉 .

deflektorMiałam w planie wycieczkę niedzielną, ale ekipa się wysypała (z żonatymi to trudno się umawiać hehe). Minął kolejny tydzień, a w międzyczasie dostałam przesyłkę od Maćka z Wałbrzycha, które sprezentował mi deflektor i pomidorowe naklejki – Dziękuję! Przedłużenie szybki podniosło nieco strumień wiatru z klatki na barki, fajnie by było jeszcze wyżej, ale taka turystyczna szyba do Vigora sporo kosztuje.

Jako, że do mojego kasku producent nie przewidział podbródka to sobie sama go wyprodukowałam – przyszywając do kasku kołnierz z neoprenem. Potrzeba matką wynalazku! 😉 Mam też apteczkę, ale nie było jej gdzie przyczepić to jest w nadkolu 😉 . Nie wiem dlaczego Honda CB może mieć nawet dwa schowki, a Vigor żadnego?

podbrodek1podbrodek2apteczka

 

 

 

 

W piątek byłam z kolegą na rajdzie samochodowym, czytaj: mokłam i marzłam na łąkach, polach i w lasach, po to by zobaczyć przejeżdżające rajdówki. W sobotę rano pojechałam też, ale motocyklem i tylko rano, bo potem dopadła mnie gorączka. Mając wizję niedzieli z 20-ma stopniami (być może ostatniej, takiej ciepłej), zjadłam wszystko, co miałam w apteczce na przeziębienie i poszłam spać. Rano było znośnie, tak do 10-tej, potem zaczęła mnie boleć głowa i zatoki. Ale napisał do mnie Robert (kolega z Wrocławia), że już do mnie jedzie polatać, więc nie pozostało mi nic innego jak łyknąć procha (nie czytając ulotki, bo może prowadzić po tym nie można) i byłam gotowa 😉 .

pciolaFajnie wyglądają razem nasze Hondzie, mamy takie same handbary i kontrastowe kolorki. Pomidor jechał przodem, a Pcioła za nim. Bardzo wiało, szczególnie na jednej drodze boczny wiatr był nieźle upierdliwy. Pojechaliśmy nad pobliskie jeziorka, potem na spontanie skręciłam w jakieś obce drogi i całkiem mi się tam podobało, na koniec kawa w Złotym Stoku pod kopalnią. Trafił mi się też adorator, Ślązak (lekko wstawiony), który jak się dowiedział, że kolega nie jest moim chłopakiem, to mi opowiadał o motocyklach kolejne 15 minut 😉 . Razem z Robertem przejechaliśmy 60 km – czyli mój nowy rekord (a on też się najeździł bo miał 260 km). Ręka nieco mi dokucza, ale do jutra już zapomni 😉 .

Ostatnio myślałam o tym, jak wiele zmieniło się na lepsze w moim motocyklowym życiu. Jak poprawił mi się komfort jazdy przez lepsze ciuchy, kask, motocykl. Doceniam to wszystko! Cieszę się z każdego kilometra, szczególnie, że jest to dla mnie nadal droga rehabilitacyjna…

Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają. Daje je motocykl! Szczęśliwym jestem człowiekiem.

p.s. Jako, że ja jestem straszny zmarzluch, to polecam takim jak ja – rozgrzewający pas lędźwiowy Nebat z wełny owczej (na allegro z wysyłką ok 20 zł). Rewelacja! Nie tylko na motocykl, ale i na jakieś dłuższe wypady w plener też. Jest cieniutki, a świetnie dogrzewa. A wiadomo, że jak w stopy, nerki i głowę ciepło – to już jest zajebiście w każdych warunkach 😉 .

Jedna odpowiedź do “Pogodę trzeba wykorzystać!”

Możliwość komentowania została wyłączona.