7. Zlot Kawasaki Versys United

W ubiegły weekend brałam udział w 7. zlocie mojej grupy Kawasaki Versys United – Klub Polska, który nie był taki jak wszystkie, a zdecydowała o tym… pogoda. Mieszkaliśmy w fajnych, drewnianych w domkach nad jeziorem w miejscowości Biały Kościół.

Niestety w piątek i w sobotę padał deszcz, praktycznie bez żadnych przerw i było zimno, dlatego na zlot kilka osób nie dojechało wcale, a zdecydowana większość przyjechała samochodami. Ostatecznie mieliśmy 6 motocykli, z czego 3 to nie były Versysy 🤣. Entuzjastycznie ich przywitaliśmy!

Do dyspozycji, na szczęście, był wielki namiot, gdzie mogliśmy biesiadować przy grillu, rozmawiać i tańczyć. Tak też spędziliśmy dwa wieczory w świetnym towarzystwie. Była też możliwość postrzelania do tarczy z ASG.

W sobotę wybraliśmy się na wspólny obiad, lody i na pobliski kamieniołom. Mimo nieprzychylnej pogody i tak było super, bo dobry humor i motocyklową pasję każdy przywiózł tam w sobie 💓 Cudownie było znowu się spotkać, a na wiosnę z pewnością to powtórzymy!

6. zlot Kawasaki Versys United – Klub Polska w Borach Tucholskich

Co to był za weekend! Na Kaszubach mnie jeszcze nie było i pozostaje pod ich wrażeniem. Świetne drogi (ich najgorsza nawierzchnia dróg, to na Dolnym Śląsku czasami najlepsza haha), piękne widoki, mnóstwo jezior i lasów! Warto tam wrócić i z pewnością to zrobię…

Na zlot dojechaliśmy dopiero przed północą w piątek, szybko (o ile można tak powiedzieć o 5 godzinach jazdy) i wygodnie, bo z motocyklami na lawecie. Ekipa motocyklowa jeszcze była na chodzie i chętna do dalszej zabawy, więc zaraz po zameldowaniu się w domku, wylądowaliśmy na plenerowej dyskotece z… pielęgniarkami. U nas prawie same chłopaki, u nich prawie same babki – więc akurat się wpasowaliśmy. Muzyka grała chyba do godz. 4 nad ranem, ale ja po 2-giej już poległam.

Spaliśmy przy Jeziorze Charzykowskim w miejscowości Funka. Mieliśmy 4-osobowe, drewniane domki z łazienkami i kuchniami oraz możliwość rozpalania wieczornych ognisk integracyjnych. Większość soboty i tak nas nie było, bo grupowo wybraliśmy się na wycieczkę krajoznawczą.

W tak dużej grupie jechać trzeba spokojnie i z głową, ale koledzy świetnie sobie poradzili z zabezpieczaniem naszych wyjazdów i zjazdów ze skrzyżowań, nikt się też nie zgubił. Trasa miała ponad 200 km – odwiedziliśmy wiatrak w Ręboszewie i „zamek” w Łapalicach.

Pod wiatrak w Ręboszewie nie odważyłam się wjechać, bo droga tam była stroma po betonowych płytach z dziurami, wdrapałam się więc na górę, a było warto, bo widoki przepiękne! A i sam wiatrak robi wrażenie, a nawet mozna sobie w nim przenocować.

Drugie miejsce – „zamek” w Łapalicach było dość specyficzne, bo ani to zamek, ani obiekt do zwiedzania – ale tak funkcjonuje w praktyce i robi wrażenie. To duża budowla w stanie surowym, która miała być spełnieniem marzeń, a „zamarła” w połowie ich realizacji. Kilka razy musiałam powalczyć ze swoim lękiem wysokości i przestrzeni (bo ani tam okien, ani barierek nie ma), ale dałam radę. Krążą plotki, że inwestycja ruszy ponownie, bo miejscowe władze zalegalizowały obiekt, zobaczymy…

Super było znowu zobaczyć versysową ekipę (bo są tacy, co na każdym zlocie byli), jak i poznać nowych uczestników zlotu (ok. 60 osób wszystkich). Organizacja spotkania, przez naszego kolegę Roberta, jak zwykle była udana! A uczestnicy zlotu niezmiennie fantastyczny zrobili klimat – godziny rozmów, dużo pozytywnej energii i śmiechu. Weekend z nimi jest niezapomniany i dodaje powera! 😍 Już nie mogę doczekać się jesieni i kolejnej takiej integracji, która odbędzie się w Białym Kościele.