Na dowolnym motocyklu możemy dobrze się bawić, jeżdżąc wśród pachołków – bo nie ma tu znaczenia prędkość, a umiejętności! – mówi Mateusz Mittek – pasjonat, zawodnik i propagator Gymkhany w Polsce.
Skąd pochodzi gymkhana?
Sam wyraz gymkhana (jim-kah-nuh z języka Hindi) początkowo opisywał jazdę sprawnościową na koniu. Zapożyczono tą nazwę do zawodów motocyklowych, gdzie też chodzi o jazdę sprawnościową na czas i okiełznanie koni – tyle, że mechanicznych.
Kiedy taka dyscyplina motocyklowa się zrodziła?
Co do szczegółów jej powstania, to nie ma w tym temacie zbyt wielu informacji. Prawdopodobnie pierwszy cykl tego typu wypromowało Kawasaki, jako formę jazd testowych w latach 60-70 – tych. Pomysł wywodzi się z Japonii – bardzo dobrze się tam przyjął i jest tam, niejako narodowym sportem motorowym.
A kiedy trafiła do Polski?
Pierwszy raz spotkałem się z tą formą zawodów ok. 3 lata temu, na jeździe sprawnościowej z oponami, organizowanej przez studentów Politechniki Łódzkiej. W tym roku pod nazwą Honda Gymkhana odbywa się seria eventów organizowanych przez Hondę Poland. Ma to na celu propagowanie bezpiecznej, bardziej technicznej jazdy. Zawody odbywają się w największych miastach Polski, na parkingach supermarketów (przyczepna nawierzchnia!). I na dowolnym motocyklu możemy dobrze się bawić, jeżdżąc wśród pachołków – bo nie ma tu znaczenia prędkość, a umiejętności!
W tym roku każda runda Honda Gymkhana ma swojego mistrza – nie ma klasyfikacji rocznej. Ale wstępny plan na kolejny rok już ją przewiduje, a także zwiększenie ilości eventów, na zasadzie otwartych mistrzostw kraju.
Kiedy sam zafascynowałeś się gymkhaną?
Jazda techniczna spodobała mi się już w 2006 roku, kiedy kupiłem swój pierwszy motocykl – Hondę Rebel 125. Na początku kręciła mnie jazda po prostu – przed siebie, ale w momencie, gdy doświadczenie miałem większe – zauważyłem, że ten motocykl jest szalenie zwrotny. Pozwalał na szybką jazdę w zakrętach. Moim trzecim motocyklem była Honda NTV 650, którą wystartowałem w konkursie sprawnościowym w Łodzi. Okazało się, że wykręciłem jeden z lepszych czasów. Miałem przecież wprawę w codziennym pokonywaniu wąskich ulic Wrocławia, które czasem taką gymkhanę przypomina…
Któregoś dnia na youtube.pl szukałem filmików prezentujących Hondę VFR 400 i w wynikach wyszukiwania znalazłem film jednego z japońskich zawodników na takim motocyklu, który pokazuje swoje umiejętności na zawodach. Zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie, pierwszy raz zobaczyłem, że tak można jeździć. Przy maksymalnych pochyleniach a małych prędkościach, z dużą dynamiką, przy płynnym operowaniu hamulcami, a przede wszystkim najbardziej szokującym – zawracaniu praktycznie w miejscu, jakby wokół tylnego koła.
Przełomowa była dla mnie końcówka tego roku, kiedy dowiedziałem się o projekcie Hondy – postanowiłem wtedy przygotować swój motocykl – VFR 750 do startów i coś w tej dziedzinie osiągnąć!
Czy są podobne inicjatywy do Honda Gymkhana?
Tak, gazeta Motocykl włączyła Gientarę Motocyklową, czyli taką mini-gymkhanę do cyklu imprez Motocyklowa Niedziela na stacjach BP w większych miastach Polski. Miałem okazję startować tam dwa razy, zajmując pierwszą i drugą lokatę.
Uważasz, że gymkhana ma szansę się w Polsce rozwinąć i przyjąć tak dobrze, jak w Japonii?
Myślę, że to czas mocno rozwojowy, słyszałem już o zalążkach drużyn, wystawianych na zawodach. Bardzo mocną konkurencję stanowić mogą zawodnicy wywodzący się z motocrossu – to prawdziwe źródło talentów i wysoka poprzeczka, także dla mnie.
Prowadzisz stronę www.motogymkhana.pl, jaki masz w tym cel?
Domenę kupiłem początkowo w celu zarobkowym, ale tuż przed warszawską edycją zawodów postanowiłem, że coś na tej stronie umieszczę. Można tam znaleźć informacje o mnie i o gymkhanie (jej zasady i wyniki). Jest też społeczność na facebooku, a w planie mam zamieszczenie profili zawodników, filmików instruktażowych i szerszą promocję zarówno strony jak i całej dyscypliny. Spróbuję także zbudować wrocławską drużynę, a chciałbym w niej mieć: Oscara, Pawła i moją dziewczynę Kasię.
Jaki motocykl może być dopuszczony do zawodów?
Motocykl musi być zarejestrowany i opłacony, musi także przejść odbiór techniczny. Można używać jedynie homologowanych opon, a dopuszczalne modyfikacje motocykla to np. inna zębatka, kierownica, podnóżki. Można także zdemontować elementy, które mogą uleć zniszczeniu przy upadku – lusterka, zegary, czy owiewki. Ma to być event dla każdego i dobry chwyt marketingowy, promujący techniczną jazdę. Razem ze swoją dziewczyną mamy starsze modele motocykli i w niczym to nie przeszkadza.
Na jakich zasadach wyznacza się trasę gymkhany?
Na zawodach Honda Gymkhana sobota jest dniem treningowym, można wtedy w małych grupach poćwiczyć kolejne figury (Zobacz!). Dodatkowo pachołki mają kolory: niebieskie mijamy z lewej strony, czerwone z prawej, a te z elementem żółtym wymagają obrotu o 360 stopni. Nie ma więc potrzeby uczenia się trasy sztywno na pamięć. Niedzielna trasa nie jest powtarzalna, ani nikomu wcześniej znana.
Odbyła się już runda w Warszawie, a plan obejmuje jeszcze miasta: Tychy (25 – 26 czerwca), Gdańsk (23 – 24 lipca) i Poznań (27 – 28 sierpnia). Być może we wrześniu odbędzie także finał warszawski z gośćmi specjalnymi – japońskimi zawodnikami! Będzie można ich poznać, obejrzeć technikę jazdy i przygotowany profesjonalnie motocykl.
Przybliż, proszę w skrócie zasady Honda Gymkhana.
Ze względu na to, że rdzennie polskiego regulaminu nie ma, gdyż nie są organizowane żadne oficjalne, otwarte zawody w tej dziedzinie, mogę się posiłkować jedynie zasadami z japońskich turniejów oraz regulaminem Honda Gymkhana (który jest mniej restrykcyjny, niż japoński). Przejazd trasy trwał przykładowo w Warszawie około minutę. Przy tak krótkim przejeździe wymagany jest bardzo precyzyjny pomiar czasu przez fotokomórkę. Pole startowe i końcowe jest prostokątem, i z niego trzeba wystartować oraz zatrzymać się na końcu przejazdu.
Trasa powinna być pokonana płynnie i bezbłędnie, bo za każdy błąd typu: podparcie się nogą, przewrócenie się, potrącenie pachołka, falstart, czy nie zatrzymanie się w wyznaczonym prostokącie – grożą nam sekundy karne, doliczane do czasu przejazdu. Pomyłki, pominięcia pachołka – zostają nam sygnalizowane flagą i należy wtedy wrócić do danego elementu. Końcowy wynik stanowi suma dwóch przejazdów.
Jak zawodnik powinien być ubrany?
Odzież ochronna typu: kask, rękawice, buty, ochraniacze na kolana i łokcie – powinny być certyfikowane. Można ubierać zbroję lub przy mniejszych prędkościach – ażurowe ochraniacze, nie krępujące ruchów. Dodatkowo, na Honda Gymkhana, organizator ubiera zawodników w czerwone kamizelki z numerami, które nie mają walorów ochronnych. W Japonii jest to oznaczenie najwyższej klasy zawodników!
Czy i gdzie trenujesz przed zawodami?
Wrocław nie jest miastem, gdzie sport motocyklowy jest rozwojowy, nie ma tu też miejsc typowo pod motocyklowe treningi. Znalazłem sobie dwa dobre miejsca i testuję kolejne. Gdy trenuje intensywnie to raz dziennie lub raz na dwa dni, ale to moim zdaniem – i tak za mało, by móc się porównać ze stawką japońską, gdzie są specjalne szkoły, przygotowujące zawodników.
Jak powinna wyglądać trasa takiego treningu?
Często dostaję takie zapytania mailem. Moim zdaniem trasę trzeba sobie ustawić intuicyjnie. Osobiście polecam ustawienie dwóch pachołków w odległości 12 metrów i ćwiczenie na nich 5 ósemek w serii na czas. Inną figurą może być rozsunięty, ciasny slalom (w dwóch rzędach) – taki, by prawie wymagał zawracania. Polecam też ćwiczenie łuków w trzech technikach siadu. Warto się też skupić na możliwościach treningu w codziennej jeździe, tylko bez przesady – by nie stwarzać niepotrzebnego zagrożenia.
Trzeba wyćwiczyć odruchy i rozwinąć odporność psychiczną. Mnie w momencie startu często ogarnia jakaś dezorientacja, że nie wiem, jak jechać – przez co początek jazdy jest mocno niedoskonały.
Czy przed samym startem można trenować i rozgrzewać opony?
Można zrobić małą rozgrzewkę (zwykle po 2 osoby tuż przed swoim startem), na ósemce w wyznaczonym przez organizatora miejscu. W Japonii także jest to dozwolone, jednakże tylko dla dwóch następnie startujących. Nie ma tam natomiast jako takich sesji treningowych ani rozgrzewkowych, które pojawiły się w Honda Gymkhana.
Podchodzisz do tych startów, jak do zabawy, czy w pełni profesjonalnie?
Trzeba osiągnąć kompromis między specjalizacją a dobrą zabawą. Moim zdaniem nie ma tu miejsca na wysoką specjalizację, bo w pełni profesjonalne podejście to duża inwestycja i parcie na wynik. A wtedy jest większa presja i stres – zamiast dobrej zabawy. Nie można też wtedy mówić o równych szansach zawodników. Mam nadzieję, że zawody te nie stracą swojego uroku „fun for everyone”.
Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
Foty: Honda, dyda, scigacz.pl