W ubiegłą sobotę wyskoczyliśmy do Bolesławca na II rundę Gymkhana GP w Bolesławcu. Lubię oglądać te zawody, ale w nich nie będę startować, bo jak niektórzy pamiętają – to ja jestem (chyba jedyną) „ofiarą” zawodów w konkurencji GP8 na skuterze. 10 złamań barku i ostatecznie endoplastyka – jest dla mnie dostatecznym powodem by: A. nigdy więcej nie jeździć skuterem ani niczym innym z małymi kołami, B. nie rywalizować na czas ani w żadnych zawodach. Mam w połowie sprawną rękę, to jeżdżę sobie turystycznie i tak już zostanie.
Nie przeszkadza mi to w podziwianiu umiejętności innych. Godziny treningów sprawiają, że są idealnie zespoleni z motocyklem, a precyzja jazdy zachwyca. Szczęka już mi opadła, jak zobaczyłam, że 8mkę na motocyklu można zrobić na stojąco z rozłożonymi rękami. Tak właśnie robił najlepszy zawodnik tych zawodów. Mega!
Szczególnie kibicowaliśmy najmłodszej zawodniczce – Asi na CBF125, która nie boi się stawiać sobie nowych wyzwań. W zawodach startował też nasz wrocławski kolega Tomek, a wszystkich zawodników było ok 20.
Emil wziął aparat, więc mam fajną z zawodów galerię jego autorstwa:
W drodze powrotnej groziły nam ulewy, ale z „radarem burz” (na żywo w telefonie) Tomek stwierdził, że jechać można i faktycznie minęliśmy się z piorunami na minuty. Poprowadził nas też objazdem do domu, bo niestety nasza droga była zamknięta z powodu śmiertelnego wypadku kierowcy ciężarówki… Na koniec wszyscy wylądowali u nas na obiedzie, dojechali jeszcze rodzice Asi i niechcący wyszedł nam mały zlot na blokowisku.