Urlop w Dolomitach. Dzień 6. Passo Giau, Passo Falzarego, Colle Santa Lucia

Myślałam, że widziałam takie cuda natury w Dolomitach, że nic mnie już nie zaskoczy… Ale na koniec wyskoczyliśmy na małe kółko przez: Passo Falzarego, Colle Santa Lucia i powrót z Passo Giau. Okienko pogodowe było krótkie, więc nie mogliśmy szaleć z długością trasy.

Droga wiła się przyjemnymi zakrętami, a widoki były coraz lepsze. A na szczycie Passo Giau – zatkało mnie… z wrażenia! Jak tam jest pięknie, to ciężko opisać, a zdjęcia niestety nie oddają potęgi tych gór. Moim zdaniem to najpiękniejsza przełęcz z tych, które dane mi było w Dolomitach zobaczyć. Panorama 180 stopni dookoła szczytu jest obłędna! Samych zakrętów też jest bardzo dużo, aż 29 tych 180 stopni! Przy czym są one „przyjazne”, z gładką nawierzchnią i przyjemnym kątem nachylenia. Motocyklowy raj!

Pod koniec urlopu pogoda całkiem się posypała, bo na przełęczach spadł śnieg! Był 10 lipca i najwyższe trasy zarządziły zakaz wjazdu motocykli i rowerów z powodu trudnych warunków.

Urlop w Dolomitach. Dzień 5. Lago di Braies

Kolejnego dnia urlopu okienko pogodowe było tylko do godz. 11, więc wyskoczyliśmy szybko na „najpiękniejsze jezioro Dolomitów”. Faktycznie, trzeba przyznać, że panorama na Lago di Braies robi wrażenie i to z każdej strony! Sprzyja to niestety turystyce „instagramowej”, na każdym kroku wpada się na sesje fotograficzne „jakiś gwiazd” na tle jeziora. Im dalej od głównego wejścia, tym poszerza się przestrzeń na podziwianie tego cudu natury.

Jezioro można obejść dookoła i taka jest też kolejność moich zdjęć. Prawą stroną idzie się łatwą ścieżką po płaskim terenie, aż do odgrodzonej, kamienistej plaży. Ogrodzenie służy ochronie alpejskich krów, które swobodnie się tam przechadzają. Jezioro ma zakaz kąpieli i pływania na prywatnym sprzęcie. Można wypożyczyć klimatyczną, drewnianą łódkę, ale najpierw postać trzeba w długiej do nich kolejce. Na białej, kamienistej plaży jest mnóstwo kopczyków z kamieni.

Lewą stroną jeziora wraca się już przez wzniesienia, a żeby było łatwiej to zbudowano tam platformy ze schodami. Mimo pochmurnego nieba, turkusowa tafla jeziora była wyrazista i miała kilka odcieni. Woda była krystalicznie czysta. To miejsce jest przepiękne i warto je odwiedzić, będąc w Dolomitach.

Urlop w Dolomitach. Dzień 4. Zamki: Burg Heinfels i Schloss Bruck

Kolejny dzień urlopu był samochodowy, bo już od 12 szły spore fronty burzowe. Postanowiliśmy zobaczyć z bliska zamek Burg Heinfels na wzniesieniu, który codziennie mijamy. Okazało się, że można kupić bilet łączony, więc w pakiecie dostaliśmy zamek Schloss Bruck w Lienz.

Historia pierwszego zamku sięga 1210 roku, gdy powstała wieża. Następnie dobudowano resztę i zamieszkała tam hrabiowska rodzina Gorizii. Po wojnach chłopskich była tam: zbrojownia, urząd podatkowy, lochy więzienne. Potem, już jako państwowy, był schroniskiem dla bezdomnych i koszarami wojskowymi. Po latach zaczął się walić, na szczęście znalazły się środki na renowacje i udostępnienie obiektu zwiedzającym.

Po zamku chodzi się samodzielnie wg wskazówek, oblegany nie jest, bo byliśmy tam sami. Odnowiona część mieszkalna jest zamknięta, chodzi się głównie po murach i wieży. Miejsce to jest wykorzystywane do różnych eventów kulturalnych.

Zamek Schloss Bruck w Lienz budowano od 1252 roku, również dla rodziny Gorizii. Też miał ciekawe dzieje. Po pożarze stał się własnością miasta i odbywały się tam procesy inkwizycji nad „czarownicami”, z użyciem tortur. Potem był tam szpital, koszary. Jako własność prywatna ok 1827 r był siedzibą firmy żeglugowej, browarem, restauracją. Ostatnia właścicielka wykonała renowacje i odsprzedała zamek miastu.

Obecnie zamek pełni funkcje muzeum i miejsca spotkań kulturalnych. My mogliśmy tam obejrzeć wystawy z historii chrześcijaństwa, odkryć archeologicznych, całego przekroju twórczości Albina Egger-Lienz i innych twórców.