Konsekwencje niezbyt udanego dnia poprzedniego miały spory wpływ na nasze rozplanowanie trasy. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem – rano zwiedzilibyśmy zamek w Hunedoarze i fajną drogą E79 zjechalibyśmy do Novaci, gdzie planowaliśmy zacząć od południowej strony Transalpinę dnia kolejnego. Jednak wszystko stanęło na głowie, więc zaczęliśmy od Transfogaraskiej z północy.
Od początku nie podlegało dyskusji, że w naszej trasie musi być jakiś zamek. Początkowo miał być ten od Drakuli (Bran), jednak poczytałam trochę o nim i niezbyt przychylne opinie odwiedzających – odpuściłam. A ten prawdziwy zamek Drakuli (Poenari) jest na szczycie góry przy Transalpinie i trzeba się tam wspiąć (w upale i ciuchach motocyklowych to niezbyt zachęcające). Za to całkiem urokliwy i z pięknymi wieżyczkami jest zamek Hunedoarze, więc tam się udaliśmy.
Nie było tam dzikich tłumów, a na żywo zamek wygląda równie pięknie jak na klimatycznych zdjęciach. Wnętrza też się zwiedza, choć niewiele tam się znajduje.
Dalsza trasa przebiegła bez komplikacji i wieczorem zatrzymaliśmy się, zatankować, przy zjeździe na Transfogaraską. Jakie było nasze zdziwienie, gdy po chwili na stację zjechali Ci sami motocykliści z Łotwy, których spotkaliśmy na Węgrzech. Właśnie zjechali z Tranfogaraskiej. Najlepsze jest to, że jeden z nich rozpoznał nas od razu, a drugi „nie zajarzył” i podszedł do nas zrobić grupową fotkę, bo mieliśmy takie same kamizelki. Dopiero po zrobieniu foty się zorientował, że już się widzieliśmy i uśmialiśmy się nieźle.
Po chwili podjechał jeszcze jeden angielski motocyklista i się okazało, że on w kufrze bocznym wozi psa! Na początku byłam zachwycona takim pomysłem, jednak gdy pies wyskoczył i się okazało, że ma przykurcz w łapkach, to już mniej. Gdy zebrało się trochę osób, to motocyklista zrobił „pokaz” jak pies wsiada na komendę i nie wysiądzie, póki mu pan nie pozwoli. Pies miał chłodzącą kamizelkę na sobie, bo było gorąco. Właściciel poszedł na stację po napój, jednak o psie chyba zapomniał? Wzięliśmy podstawkę z kwiatka obok i nalaliśmy mu tam wody, wypił cztery takie miski…
Nocleg zajęliśmy na bookingu w Casa Balea na starcie trasy Transfogaraskiej w Cartisoara. Sympatyczny właściciel Petre zagadywał swoich gości i żartował, że zamieni się z nami: rower na motocykl. Byliśmy na tyle wcześnie, że udało nam się zrobić pranie. Jednak przez noc całkiem nie wyschło, więc właściciel wystawił mi na dworze suszarkę. I tak się nie udało, to wrzuciłam rzeczy do siatkowej torby, żeby sobie wyschły po drodze. Na koniec Petre nakręcił filmik jak odjeżdżamy i nam wysłał.