Ubiegły weekend spędziłam stacjonarnie we Wrocławiu, ale jeżeli myślicie, że było nudno, to jesteście w wielkim błędzie! Wyszłam z domu w piątek wieczorem na urodziny Magdy, wróciłam z nich w… niedzielę wieczorem! Wiem, wiem w normalnym świecie oznaczałoby to, że piłam cały weekend 😉 , ale motocykliści bawią się najlepiej przy benzynie, nie alkoholu! Warto zapamiętać! Poza tym imprezę przyniosłam jedną flaszkę… WD40 dla Andrzeja 😉 .
Wracając do urodzin, kolejną 18-stkę 😉 miała Magda i zrobiła ekstra przyjęcie na ogrodzie. Złożyliśmy się na porządny prezent i solenizantka cieszyć się mogła nowymi rękawicami:
Odwdzięczyła się suto zastawionym stołem, pomysłowymi potrawami, „odrzutowym” tortem i super klimatem. Zostałam tam na noc, bo prowadzić już nie mogłam 😉 .
Kolejnego dnia miałam wracać do domu, ale poranne wstawanie nieco się przedłużyło, kawę piliśmy przy filmie „Droga Wolna” i jeszcze Andrzej przeczyścił mi styki pod kanapą, bo zapłon w Pomidorze nie zaskakiwał czasami. Tak jakoś, zupełnie niespodziewanie (!) złapał nas wieczór, a na niego mieliśmy zaplanowaną ekstra atrakcję – pokaz kaskaderski!
O występie Flott Cascaders Team dowiedziałam się z fejsa i nawet miałam wątpliwość, czy to nie jakaś ściema, bo jak na taki pokaz – to reklam na mieście zabrakło. Kaskaderzy pochodzą z Czech, występują w filmach i robili już pokazy w wielu polskich miastach. Udało się nam wygrać 2 bilety na ich profilu i ekipą wybraliśmy się na niewielki stadion przy ul. Lotniczej. Start imprezy był nieco opóźniony, bo strażacy się nie pojawili, by zlać tor wodą (żeby się nie kurzyło) i organizatorzy musieli to zrobić samodzielnie. Jednak na to, co zobaczyliśmy potem – warto było poczekać!
Jazdę samochodami na dwóch kołach kaskaderzy opanowali do perfekcji, a mały stadion sprawił, że akcja rozgrywała się tuż koło nas! Zabawy z ogniem, akrobacje na masce samochodu, triki z filmów sensacyjnych, akrobacje na quadzie i motocyklu – to wszystko trzymało w napięciu tak bardzo, że razem z Magdą podskakiwałyśmy i krzyczałyśmy z wrażenia. Najmłodszy uczestnik show miał 11 lat, a kolejny, 17-latek oficjalnie nie ma jeszcze prawka! Było ekstra! Zobaczcie sami na zdjęciach Andrzeja Turczyna:
Rano mieliśmy w planie wspólnie odwiedzić Oldtimerbazar, więc znów nie było sensu wracać do domu 😉 . Magda z Andrzejem mnie przenocowali, a ich córka Asia zrobiła mi arbuzowe paznokcie 😉 .
Nie miałam w planie nic kupować na tym bazarze, ale od dłuższego czasu szukałam dobrze wentylowanych spodni damskich na lato i takie mi właśnie wpadły w ręce. Szybka akcja z bankomatem i debetem – były moje! To jakiś mało znany model na rynku, ale tak fajnie uszyty, że ma panele z siatki (z przodu i z tyłu). Dodatkowo mam wypinaną membranę Wintex. Szczerze polecam firmę IGT z Iławy, bo wybór mają duży i ceny bardzo dobre!
Andrzej wystawiał w strefie zabytków swoją WSK-ę „Wiesię” z 1967 roku i miałam okazję wskoczyć na chwilę na miejsce pasażera. Poruszenie wzbudziliśmy niezłe, bujając się nią po parkingu, a ja wreszcie poczułam ten rozreklamowany wiatr we włosach (bo kask został w kufrze). Jest klimat w takim pyrkaniu zabytkowym motocyklem i mnóstwo pozytywnej energii to wyzwala! Na drodze też było zabawnie, bo „Wiesia” kierunkowskazów nie ma, ale miasto ogarnia doskonale i żadną zawalidrogą nie jest 😉 . A tak wyglądała i wygląda po renowacji:
Pokręciliśmy się po alejkach, powzdychałam do mojego, wymarzonego Nolana N44 (choć obecnie miłość swą wyznaję bardziej do N40 full) i pooglądaliśmy stunterów oraz drifterów. Fajnie mijał czas, ale postanowiliśmy jeszcze gdzieś pojeździć, żeby weekend był lepiej wykorzystany.
Galeria Rafała Wojtasa:
Pojechaliśmy poszukać kamieniołomu koło Sobótki, który widzieliśmy na fotkach z innej wycieczki motocyklowej. Miejscowość namierzyliśmy łatwo, gorzej było namierzyć kamieniołom z wodą. Najpierw zwiedziliśmy chyba wszystkie okoliczne „dziury”, a potem wykonaliśmy „telefon do przyjaciela” i udało się trafić (a było to miejsce koło którego, chwilę wcześniej byliśmy hehe). Piękna, turkusowa woda i duże pionowe ściany skalne – idealne miejsce dla samobójców! 😉 Na wszelki wypadek spacerowałam z dala od krawędzi. W drodze powrotnej Magda zawiozła nas do pysznej cukierni i tak ciachem, i kawą zamknęliśmy, ten pełen wrażeń weekend.