Tukanowy weekend

fot. Marcin Krzeszowiec
fot. Marcin Krzeszowiec
Ostatni weekend spędziłyśmy z Mają na Rajdzie Tukan. Ja tam nieco pomagałam od strony organizatora, a Maja postanowiła po raz pierwszy w życiu wystartować w rajdzie turystycznym, pomimo posiadania sportowego motocykla. Była rodzynkiem wśród enduro i turystyków, ale… rajd w kategorii Adventure wygrała! A to nie była wcale impreza na czas, ale na nawigowanie wg wskazówek, spostrzegawczość, trochę sprytu i sprawność fizyczną – bo po drodze na uczestników czekało kilka zadań do wykonania. Także szacun! 🙂 A TUTAJ przedstawiam inne dziewczyny z rajdu.

Piątkowy wieczór spędziłyśmy u moich rodziców (bo mama miała urodziny), a kolejne dwa dni już w przestronnej i zielonej bazie rajdu (Bardo). Maja poleciała na trasę, a ja do roboty przy odcinku Szklary. Pogoda dopisała i uczestnicy też, bo było ich ok. 60-ciu w offie, a w tym trzy wytrwałe dziewczyny! Trasy były zróżnicowane, jedne bardziej techniczne, inne szybkie, a na koniec (w niedzielę) można było się wyszaleć na poligonie.

Cudnie było zobaczyć taką bandę, usłyszeć ten skumulowany dźwięk Dominatorów, Afryk i im podobnych, i napatrzeć się na ich umiejętności. Super też było poznać nowych ludzi (jeden nawet czytał bloga!) i pointegrować się wieczorem, ale nie dałyśmy już rady jechać z rana na poligon. Zamiast tego pobrykaliśmy sobie pieszo po okolicznych górkach.

Galeria Marcina Wrom:

Weekend był bardzo udany, ale powrót do Wrocławia opisuję w kategorii – „najgorszy przejazd w moim życiu”! Wiał tak potworny wiatr, że czułam jak mnie przestawia to na lewo, to na prawo i opony się ślizgają. Pomidor jest wysoki, ja też, a do tego daszek w kasku, wysoko umieszczony, duży kufer, mata i karimata – sporo oporu dla wiatru.

Kompletnie nie słyszałam silnika, tylko szum wielkiego sztormu. W zakręty wchodziłam strasznie koślawo, bo nie wiedziałam, jak po zmianie kierunku jazdy będę ułożona w stosunku do wiatru. Lekki przeciwskręt nic nie dawał, bo wiatr nie wiał z jednego tylko boku, pochylenie się – masakra, przesuniecie się do tyłu – jeszcze gorzej. Ciągła walka! Jak dojechałam, to miałam ochotę ucałować ziemię! 🙂

p.s. Zupełnie nie rozumiem dlaczego Pomidor nie ma takiego pięknego dźwięku jak Dominatorki!