W ubiegłą niedzielę postanowiliśmy wyskoczyć w opolskie. Jest tam mnóstwo zamków i pałaców, jednak postanowiłam po latach odwiedzić te dwa, które najbardziej lubię. Chciałam to zrobić w czasie kwitnięcia rododendronów, ale znowu się spóźniłam…
Na wycieczkę pojechałam z moją ulubioną, motocyklową rodzinką: Magdą, Andrzejem i Asią. Wycieczka nie była szybka, bo to Asi pierwszy motocykl 125 i pierwsze, możliwe uprawnienia. Początek zawsze jest dla mnie ciężki, ale po kilkunastu kilometrach przypominam sobie, że spokojna jazda motocyklem ma swoje zalety i potrafię od nowa się nią cieszyć. Szczególnie, że można po drodze więcej świata zobaczyć dookoła. Nie zakładam wtedy stoperów i też przez to nie ciągnie mnie do zwiększenia prędkości 🙂 . Opolskie drogi są całkiem przyjemne, a te mniej główne – nie były oblegane.
Pierwszym przystankiem był pałac w Kopicach, a raczej to, co z niego zostało. A imponująca to budowla. Jest ogrodzona i strzeżona, jednak teraz bardziej widoczna z brzegu jeziorka, bo drzewa i krzaki, które wcześniej wszystko zasłaniały – zostały wycięte. Historia zamku jest związana z życiem „śląskiego Kopciuszka”
Pojechaliśmy jeszcze do zamku w Mosznej, a na ten sam pomysł wpadły też tłumy rodaków i z godziny na godzinę zwiedząjących było coraz więcej. Na szczęście wnętrza większość z nas już zwiedzała, więc nastawiliśmy się tylko na spacer po parku.
Przekąsiliśmy coś, a tuż przed wyjazdem z Mosznej koło motocykli zatrzymała się na chwilę wycieczka konna. Konie przepiękne, ale ilość spożytego alkoholu u połowy jeźdźców nieco mnie przeraziła…
W połowie drogi powrotnej zatrzymaliśmy się na stacji paliw w Grodkowie. Stacja należy do firmy, która zajmuje się handlem maszynami i produktami rolniczymi, więc na jej terenie można było zobaczyć ciekawą ekspozycję kolorowych, zabytkowych ciągników.
Całą drogę straszyły nas czarne chmury, ale w drodze powrotnej już wyszło słońce. Tego dnia zrobiłam 320 kilometrów i świetnie spędziłam czas z przyjaciółmi. Uwielbiam takie niedziele.