Sobota z Versysami

Dwa tygodnie temu miał się odbyć mały, prywatny zlot Versysów u Adama, na posesji pod Pleszewem. Jednak pogoda nie pozostawiła złudzeń, lało cały czas i nie przestawało, dlatego termin spotkania przesunięty został o tydzień. Czas mieliśmy tylko z sobotę, więc postanowiliśmy odwiedzić Sylwka i Iwonkę, a wieczór spędzić wspólnie u Adama z innymi właścicielami Versysów.

Był jeszcze plan na wycieczkę w południe do Lichenia, jednak już na starcie upadł. Pojechaliśmy zatankować i ruszyliśmy w trasę. Emil nie przejechał nawet kilometra, jak usłyszałam w intercomie: „Czekaj, mam awarię…”. Okazało się, że odpadła mu dźwignia zmiany biegów! Serio! Kiedyś miałam podobnie, ale motocykl miał ponad 10 lat, a ten to jak nówka.


Dźwignia została odnaleziona, ale śruba już nie, więc powoli na pierwszym biegu Emil wrócił do garażu. Z jednej strony to dobrze, że pod domem tak się stało. Emil dopasował inną śrubę, przyciął na wymiar i nawet dał nakrętkę. Mogliśmy jechać od nowa, choć na wycieczkę zabrakło już czasu – pojechaliśmy ze znajomymi już tylko na wypasiony obiad w Górskim Grill Barze. Serio wypasiony, bo ledwo zmieściłam ten placek po węgiersku i wstać było ciężko.

Ok. 17 zameldowaliśmy się u Adama, a że on mieszka tam, gdzie numer jest jeden, a tylko literki alfabetu dodają, to trafić nie było łatwo i na starcie google wysłało nas pod… cmentarz. Na miejscu napiliśmy się kawki, a jak się uzbierało 5 motocykli to pojechaliśmy na małą przejażdżkę po okolicy. Adam miał drona to robił z góry fajne fotki.

Zatrzymaliśmy się na stacji paliw Aramir (Czermin), a ja wypatrzyłam tam malutkiego, wychudzonego kotka. Boki miał zapadnięte, sierść zniszczoną, oczy zaropiałe – rany, serce zabolało! Pogłaskałam go, a on od razu się wtulił, na kolana wdrapał. Poleciałam szybko na stacje kupić mu coś do jedzenia, nie było żadnej karmy, to kupiłam hot-doga, a wzięłam tylko parówkę. Kotek rzucił się na nią, zanim jeszcze zdążyłam mu ją rozdrobnić. Myślałam o nim jeszcze potem, a kolejnego dnia napisałam do dwóch organizacji pomocy zwierzętom z tamtej okolicy, żeby spróbowały temu maluchowi pomóc. Bo serce do kochania ludzi ma wielkie, a życie jednak podłe.

Podczas wycieczki zjechaliśmy na chwilę na szutrową drogę. Ja oczywiście już zamarłam, bo staram się unikać „ruchomych piasków”. Początkowo droga była w miarę twarda, ale w jednym grząskim miejscu tyłem mi zarzuciło. Poprosiłam Emila, żeby mi zawrócił i to miejsce w drodze powrotnej przejechał. Mam prawą rękę sprawną w połowie i każda sytuacja, w której musiałabym się odruchowo na niej podeprzeć (np. przy upadku z małej prędkości), może mieć dla mnie tragiczne skutki. Dlatego unikam mniej przyczepnych od asfaltu miejsc.

Mieliśmy tą drogą przejechać dalej, ale szlaban był zamkniety. Wykorzystaliśmy jednak to miejsce do zrobienia kilku zdjęć pamiątkowych. Na pierwszym przystanku dołączył do nas 6-ty Versys, bliźniak mojego modelu. Miał fajną sprężynę progresywną, zamiast fabrycznej i to go obniżyło o kilka centymetrów. Muszę czegoś takiego poszukać, bo ponoć właściwości jezdne też się znacznie poprawiły.


Kot Adama ma swoje ulubione miejsce i jednocześnie punkt widokowy – w karmniku dla ptaków 😀 .

Na koniec podskoczyliśmy do sklepu po prowiant na ognisko, choć po tym wypasionym obiedzie to jadłam raczej symbolicznie. Spędziliśmy wieczór na sympatycznych rozmowach przy ognisku. Tematów oczywiście cała rzeka, Versysowe, podróżnicze, życiowe. Na noc pojechaliśmy do znajomych, bo z samego rana musieliśmy już wracać. Dziękujemy za gościnę i super klimat – już tęsknimy! Chętnie spędzimy jeszcze czas w tym towarzystwie i być może będzie taka okazja, już 11 lipca na wspólnej wycieczce.

W telegraficznym skrócie…

Od wczoraj nadrabiam trochę wpisów na bloga, więc resztę historii, tych mniej „wybitnych”, opiszę już w jednym podsumowaniu. Mam nadzieję, że kolejne wpisy uda mi się już na bieżąco umieszczać.

Zmieniłam kask. Myślałam o tym od dłuższego czasu, bo mój stan mojego Sharka nie był zadowalający. Testowałam różne kaski, największe nadzieje miałam, co do HJC RPHA70, a największym rozczarowaniem był Bell SRT. Shoei GT-Air II uciskał mnie nieco w skroniach, a jego cena przekraczała mój budżet, ale wrażenie dobre zostawił.

Pewnego razu wpadł mi w oko AGV K-5 i okazało się, że sporo znajomych w nim jeździ i chwali. Opinie w necie też były dobre, a do tego jego cena była wyprzedażowa ok. 1200 zł. Myślałam o kolorze szaro-seledynowym, ale były już tylko pojedyncze sztuki i w moim rozmiarze był biały, więc przy tym kolorze zostałam.

Kask jest super lekki, ruszając głową w czasie jazdy ma się wrażenie zupełnie nieobciążonych kręgów szyjnych. Podoba mi się jego opływowa linia. Pole widzenia na boki i w dół na licznik jest szerokie, do góry gorzej (ale ja się na baku nie kładę ?). To jeden z nielicznych (mierzonych przeze mnie w ostatnim czasie) kasków, który po założeniu mnie nie uciskał w żadnym punkcie głowy. Kask ma system poprawiający komfort wkładania okularów, ale mi jeszcze jakoś opornie wchodzą.

W szybie jest system do utrzymania szczeliny (często z tego korzystam, jak parują okulary), a także w zestawie mam takie kolorowe dzyndzelki, którymi można zmienić ilość przeskoków szyby. Teraz mam 5 skoków, a może być ich chyba 3 i 2 jeszcze. Nawiew wentylacji przedniej jest mocny, praktycznie jak w kasku crossowym, a ten górny jest lekko odczuwalny. W zestawie jest pinlock, kask ma 4 gwiazdki Sharp i zapięcie DD.

Nie byłabym sobą, jakbym się do czegoś nie przyczepiła ? Podbródek jest zbyt krótki do tak wysuniętej szczęki i dlatego podwiewa w środku. Latem to fajnie, ale jak będzie zimno to trzeba tą szczelinę zatkać jakimś kominem. Albo w jakiś sposób przedłużę zamontowany w nim podbródek.

No i to nie jest kask cichy, głośny mega też nie. Przy mniejszych prędkościach cisza, im szybciej, tym strumień powietrza słychać głośniej. Być może uszczelnienie tych podwiewów dołem nieco go wyciszy. Nie jest to na szczęście jakieś dudnienie. No i blenda mogłaby być ciemniejsza, ale położenia ma optymalne.

Chwilę później na promocji dojrzałam zestaw dwóch interkomów Interphone Edge za 899 zł. Zastanawialiśmy się nad jakimś połączeniem między nami przed sierpniowo-wrześniowym urlopem. Chińskie zestawy podobnej jakości kosztują ok. 500 zł, no ale bez żadnej gwarancji, a wydatek rzędu 1000 zł za 1 szt. to już zbyt dużo.

Teraz Emil jest w trasie, więc nie testowaliśmy w czasie jazdy naszego połączenia, ale ja jestem zadowolona bo radia sobie słucham, albo muzy ze Spotify, a do tego słyszę wskazówki z nawigacji. Bateria mi wystarcza na 2-3 krótkie wyjazdy. Na urlopie się okaże, jak będzie z całodniowym korzystaniem. P.S. do jazdy używam stoperów motocyklowych Alpine i one mają filtry, wyciszają tylko szumy, a dźwięki interkomu i te z ulicy słychać doskonale.

Byłam też na darmowym szkoleniu z elementami MotoGymkhany pod wrocławskim stadionem, organizowanym przez Wrocławskie Stowarzyszenie Motocyklistów. Pomysł super, jednak upał był tego dnia niemiłosierny +35 stopni w cieniu i zrezygnowałam po pierwszych dwóch ćwiczeniach. W skroniach mi tętniło, pot lał się od czubka głowy i motocykl pewnie też nie miał łatwo. Jednak wiem, że muszę wrócić do tego typu ćwiczeń, bo szło mi to koślawo.

No i na koniec przymiarka do zmiany motocykla! Co tu dużo mówić, nakręcam na moto spore przebiegi i jak chcę ER6-n jeszcze dobrze sprzedać, to właśnie teraz. Poza tym zatęskniłam za wysoką pozycją na motocyklu, wyprostowaną i za szeroką kierownicą, czyli takie enduro-turystyczne klimaty, jak miałam w poprzednim „Pomidorze”. W salonie dosiadłam MV Agusta Turismo Veloce, był za wysoki, ale pozycja świetna. Postanowiłam przymierzyć się do bliźniaka silnikowego mojego motocykla – Kawasaki KLE Versys 650. Tej ewolucji przedostatniej, bo nowa zbyt droga i już skośnooka, a starsze roczniki mają okropną lampę (patrz zielony na foto). Zapytałam na wrocławskiej grupie, czy ktoś taki posiada i umówiłam się z Adamem na obejrzenie motocykla z bliska.

Spodziewałam się zbyt dużej masy dla mnie, ale jestem mile zaskoczona, bo Versys jest lekki górą, świetnie wyważony. Szeroka i wysoka kierownica, wyprostowana pozycja i dosiegam ziemi pełną stopą. Chyba już wiem, jaki będzie mój kolejny motocykl ? . Mam nieodparte wrażenie, że ten model po prostu do mnie pasuje!