Urlop w Dolomitach. Dzień 5. Lago di Braies

Kolejnego dnia urlopu okienko pogodowe było tylko do godz. 11, więc wyskoczyliśmy szybko na „najpiękniejsze jezioro Dolomitów”. Faktycznie, trzeba przyznać, że panorama na Lago di Braies robi wrażenie i to z każdej strony! Sprzyja to niestety turystyce „instagramowej”, na każdym kroku wpada się na sesje fotograficzne „jakiś gwiazd” na tle jeziora. Im dalej od głównego wejścia, tym poszerza się przestrzeń na podziwianie tego cudu natury.

Jezioro można obejść dookoła i taka jest też kolejność moich zdjęć. Prawą stroną idzie się łatwą ścieżką po płaskim terenie, aż do odgrodzonej, kamienistej plaży. Ogrodzenie służy ochronie alpejskich krów, które swobodnie się tam przechadzają. Jezioro ma zakaz kąpieli i pływania na prywatnym sprzęcie. Można wypożyczyć klimatyczną, drewnianą łódkę, ale najpierw postać trzeba w długiej do nich kolejce. Na białej, kamienistej plaży jest mnóstwo kopczyków z kamieni.

Lewą stroną jeziora wraca się już przez wzniesienia, a żeby było łatwiej to zbudowano tam platformy ze schodami. Mimo pochmurnego nieba, turkusowa tafla jeziora była wyrazista i miała kilka odcieni. Woda była krystalicznie czysta. To miejsce jest przepiękne i warto je odwiedzić, będąc w Dolomitach.

Muzeum Miedzi w Legnicy

W niedzielę postanowiłam wyskoczyć do Muzeum Miedzi w Legnicy. Sama nazwa muzeum jakoś specjalnie mnie nie zachęcała, ale zdecydowanie warto było je odwiedzić! Pogoda dopisała, więc przyjemną jazdę motocyklem połączyć mogłam z pożytecznym poznawaniem historii i sztuki.

Główną siedzibą muzeum jest piękny, barokowy budynek dawnej kurii opatów z Lubiąża z 1728 roku. W główna sali zgromadzono eksponaty związane z wydobyciem, przeróbką i zastosowaniem miedzi. A na pozostałej przestrzeni muzeum wystawia różne fotografie i obrazy, więc każdy znajdzie tam coś interesującego. Szczególnie, że wystawy zmieniają się co kilka miesięcy. Tym razem mogłam obejrzeć fotografie dzikiej przyrody, zdjęcia reportażowe z wydarzeń regionu oraz obrazy Telemacha Pilitsidisa z rożnych okresów twórczości.

Trafiłam na końcówkę tego okresu wystaw, więc pewnie odwiedzę to miejsce ponownie. Szczególnie, że od 11 kwietnia będą tam wystawiane dzieła polskiego malarstwa z prywatnych zbiorów kolekcjonerów. Taka okazja pewnie nie zdarza się zbyt często.

Zamek Królewski w Rydzynie i Zamek Wielkopolski w Rokosowie

Jakoś tak się składa, że od kilku lat jesienne wycieczki wychodzą nam w Wielkopolsce. I tak też, z Emilem i Tomkiem, wyskoczyliśmy obejrzeć dwa zamki, które pełnią role hotelowe, ale można je również pozwiedzać. Pierwszy to Zamek Królewski w Rydzynie.

Można tam zwiedzić kilka muzealnych sal na drugim piętrze, indywidualnie, ze wskazówkami z małego przewodnika oraz z opisami przy eksponatach. Największe wrażenie zrobiły na mnie rekonstrukcje sufitowych rzeźb – tak pięknych ozdób nie widziałam w żadnym, innym zamku 😍. Było tam wiele eksponatów o przeróżnej tematyce: myśliwskiej, z życia codziennego, militarnej, przyrodniczej, archeologicznej. Każdy może tam znaleźć coś interesującego z historii.

Drugie, odwiedzone przez nas miejsce, to Zamek Wielkopolski w Rokosowie z pięknymi wieżyczkami. Tutaj zwiedzanie jest bezpłatne, ale tylko w niedzielę o godz. 15.00. Byliśmy tam godzinę wcześniej, więc mieliśmy okazję spróbować słodkości i kawy z tamtejszej kawiarni. I było warto! 😋 Zamek ten jest miejscem hotelowo-konferencyjnym, więc nie ma tam praktycznie historycznych eksponatów, jednak właściciele starają się zachować zamkowy klimat i, w miarę możliwości, rekonstruować jego dawny wygląd.

Oba miejsca zdecydowanie warte są zobaczenia, szczególnie jeśli lubicie zamkowe klimaty, tak jak ja 😍