Małe wycieczki z Asią

Asia to córka moich przyjaciół. Obecnie jeździ 125-tką, ale już niedługo będzie mogła zmienić kategorię i także motocykl na większy. Póki co, jak mam ochotę wyskoczyć gdzieś niedaleko i niezbyt szybko, to Asia zawsze chętnie ze mną jedzie.

Nie boję się o nią, bo widzę, że nauka nie idzie w las – jeździ odpowiedzialnie i uważnie, głupot nie robi, choć pewnie też je ma na swoim koncie, jak każdy początkujący (najważniejsze to wyciągać z nich dobre wnioski i lekcje na przyszłość). Staram się swoje tempo jazdy do jej możliwości dostosować i kontroluję w lusterku, jak jej idzie pokonywanie trasy (a czasem ona prowadzi, to wtedy widzę więcej). A żebym nie miała poczucia, że się „ślimaczymy”, to nie zakładam stoperów, wtedy hałas w kasku potęguje wrażenie prędkości 🙂 .

Raz wyskoczyliśmy w niedzielę na małą rundkę, jakieś tam punkty przelotowe wyznaczyłam i krętą przełęcz do pokonania. Pogoda jednak nie była przychylna, ponieważ było zimno i mocno wiało. Mi już ten wiatr przeszkadzał (a jeszcze ubrałam „letni kask”), a co dopiero Asi, jak jej mały motocykl „tańczył” na tym wietrze. Jednak dzielna była i wcale z tego powodu nie marudziła.

Jazda z nastolatką w skórzanym kombinezonie (w rozmiarze S) ma swój urok. Bo jakoś tak się wtedy działo, że samochody wcale nas nie chciały wyprzedzać i nagle się nigdzie, nikt nie spieszył. Nawet motocykliści na ścigaczach wytrwale potrafili się za nami „ślimaczyć”. No cóż, czego się nie robi dla takich widoków! Nawet na stacji benzynowej, już po chwili, Asia miała dwóch nastoletnich adoratorów, zachwyconych jej 125-tką. Ech, na ryczącą 40-stkę na 650-tce, to już niewiele osób tak zwraca uwagę hahahah. To był fajny, pozytywny dzień, a na jego podsumowanie był serniczek z przyjaciółmi.

Innym razem wyskoczyłyśmy pooglądać kwiatki w Aboretum Wojsławice. Teren to dość duży, ale ja chyba nie jestem fanką kwiatków, bo szybko mi się znudziło… Może dla kogoś, kto te rośliny zna, rozróżnia, ciekawostki o nich czyta – taka wycieczka byłaby o wiele bardziej inspirująca.

A bycie blondynką ma swoje plusy, bo w drodze powrotnej pomyliłam zjazdy i wylądowałam na płatnej autostradzie! Tak jakoś tak wyszło, że wcale nie w kierunku domu 😂. Kosztowało mnie to 60 groszy do pierwszego zjazdu, a ile krętych dróg musiałam przejechać, żeby stamtąd wrócić! Opłacało się 😁!