Częściej, niż zwykle, odwiedzamy ostatnio Dolinę Baryczy. Są tam świetne drogi, piękna przyroda, jeziora i kilka pałaców, które odwiedzić można bez biletu (te biletowane atrakcje są wciąż zamknięte). Obowiązkowo też zaliczamy wtedy rybkę U Bartka (niestety na wynos), którą można zjeść w cywilizowany sposób przy drewnianym stole dwa kilometry dalej, przy jeziorze.
Na jedną z wycieczek wybrałam się w kobiecym towarzystwie Asi i Magdy. Asia jeździ od niedawna motocyklem 125, ale świetnie sobie radzi także na dłuższych wycieczkach. Oczywiście nie szalejemy wtedy z prędkościami i nie wyprzedzamy za wiele, ale w sumie ma to swoje plusy, bo więcej jest czasu na podziwianie przyrody. Czasem tak się człowiek skupia na jeździe i tempie, że niewiele po drodze widzi, a przyroda w pełnym rozkwicie.
Przejechałyśmy znaną dróżką między jeziorami i odwiedziłyśmy pałac w Starym Sielcu, który jest niedokończoną budową rodziny Czartoryskich. Stoi już tak w stanie surowym 100 lat, ma mnóstwo pomieszczeń i swój niepowtarzalny urok. Dookoła mały lasek i jezioro – bajkowo!
W ubiegłą sobotę znów wyskoczyliśmy na rybkę, a tym razem towarzyszyły mi dwa bliźniaki, zielone Versys’y nowej generacji Emila oraz Sylwka i Iwonki. Było mnóstwo śmiechu i pochwalę się, że była też moja pierwsza parkingówka Versysem! Ciężki jest skubany, jak już chce upadać… Klasyka gatunku, czyli zbyt mało gazu przy skręconej kierownicy i na szutrowej nawierzchni. Na szczęście miał go kto podnosić haha, a gmole i składane klamki gwarantują, że nic się przy wywrotce nie łamie.
Odwiedziliśmy razem ruiny Pałacu w Goszczu:
A także Pałacyk w Mojej Woli: