W sobotę pracowałam, więc w niedzielę postanowiłam wybrać się do Oleśnicy pooglądać samochody na American Cars Mania. Udałam się do garażu jak zwykle, wyciągnęłam motocykl, zamknęłam garaż, odpalam i….. No i właśnie masakra! Zamiast, jak zwykle, odpalić od strzała – to tylko zaszalała wskazówka obrotomierza, motocykl wydał dźwięk przypominający elektryczne wyładowanie i padł. Za każdym razem tak samo.
I co robi blondynka w takiej sytuacji? Nagrywa film z usterki i rozsyła, gdzie się da z prośbą o diagnozę i pomoc. No co? Przecież sama do mechanika nie dojadę! haha
Diagnozy padały różne, od padniętego akumulatora (co wydawało mi się mało prawdopodobne, bo ma 1,5 roku i nie było żadnych z nim problemów. A do tego już mi poprzednik umarł to dźwięki były inne), po padnięty bendix/rozrusznik. Tylko co mi po przypuszczeniach, jak tu działać trzeba. Kazali mi na pych odpalać, rozruszniki wyciągać i inne porady – w sam raz dla blondynki!
Wróciłam do domu zdołowana… Dałam też posta na grupie motocyklistów z Brzegu Dolnego i jak już się poddałam, to jeden z nich zaproponował pomoc w dowiezieniu motocykla do serwisu, a drugi, że nawet za chwilę podjedzie. Byłam uratowana! Yupiiii
Pomoc przyjechała, nawet w 3 osobach. Pierwsze co zrobili, to podpięli akumulator do samochodu i… motocykl odpalił! Zagadka została rozwiązana. Teraz nie wiem, czy mam trefny akumulator czy to gniazdo zapalniczki miesiąc temu montowane mi go wykończyło. Jutro i tak muszę jechać do mechanika z linką sprzęgła do wymiany, to poproszę by mi sprawdził pobór prądu. Jednak i tak kamień spadł mi z serca. Dzięki chłopaki!
Wieczorem przeszłam się do garażu z prostownikiem i ładowarką (do gniazda zapalniczki). Przy okazji umówiłam się z Martą i razem z jej psem poszłyśmy na długi spacer. Marta mi czasem opowiadała o swoim samochodzie – BMW Z3 M Power, ale jakoś nie miałam parcia, żeby się takim autem dla szpanerów przejechać. Ona jednak opowiada o nim z takim entuzjazmem, że dałam się namówić, że podrzuci mnie do domu, a raczej do sklepu 2 km dalej po bułki na śniadanie.
Z3 jest dość niskie przy wsiadaniu (a wysokie osoby, to raczej wystawać będą przez szybę), ale od pierwszego wrażenia mega wygodne. Miejsca jest sporo, choć tylko dla dwóch osób. Ruszyliśmy i…. wow, wow, wow! Jak on przyśpiesza, jak się trzyma, jaki ma promień skrętu. I niebo widać, jak na motocyklu. No i zrozumiałam! To nie jest samochód dla szpanerów, to samochód, który daje mega frajdę z jazdy. Takie połączenie gokarta z motocyklem. I tak pojechałyśmy do tego sklepu przez jeziorka, zamek, zalew i dojechałyśmy po 22 haha (dobrze, że do 24 otwarte).
Niebo nabrało cudownych barw, szum powietrza nad głową, nie chciało się wracać. W pewnym momencie jechał za nami motocyklista, to zaczęłyśmy mu machać i „dawać lajki”. Jak nas wyprzedził, to się okazało, że on nie jest sam – ma dziewczynę na plecaku, więc w sumie przejechał, tak jakoś bez pozdrawiania, a ona nas nieco „zmroziła wzrokiem”. Po chwili jednak motocyklista zamrugał do nas awaryjnymi – wybuchnęłyśmy śmiechem. Doszłyśmy do wniosku, że naklejkę z motocyklem trzeba z tyłu nakleić, żebyśmy nie wyglądały, jak „córeczki tatusia” w tym samochodzie.
Z Martą poprawa humoru to jest gwarantowana!
p.s. zapraszam do przeczytania mojego nowego TOP 10 Czego uczy kobietę posiadanie motocykla?