Jeszcze ostatnio pisałam, że moja przyszłość motocyklowa nie wygląda najlepiej, a przez ostatni weekend wiele, oj wiele się zmieniło! Życie bywa zaskakujące i nawet nie przypuszczałam, że wpadnę na Kawasaki 🙂 . Zaczęło się niewinnie, od wesela – byłam tam z Emilem jako osoba towarzysząca i był tam też Marcin, kolega Emila, który miał na sprzedaż zadbane Kawasaki er6n z 2007 roku (na wtrysku i z ABS). Ja nie myślałam o nowym motocyklu, ponieważ nie stać mnie najzwyczajniej na taki krok. Za mnie pomyślał Emil i je zakupił – mogę nim jeździć i powoli będę spłacać.
Pierwsza rata już nawet poszła, bo w niedzielę… sprzedał się też Pomidor! Jego sytuacja nie wyglądała najlepiej, bo miał głowicę do remontu, a ja uczciwa jestem i o tym w ogłoszeniu po prostu napisałam, obniżając jego wartość do 3.000. Telefon się urywał, ale… od typowych handlarzy, którzy wmawiali mi, że powinnam go sprzedać za 1500 zł! Uważam, że to najzwyklejsi naciągacze!
Na szczęście trafił się kupiec, który wcale nie chciał się targować, a Pomidor tak mu się spodobał, że przyjechał po niego, aż 500 km (Tczew->Bardo). Pan Mietek wpadł do mnie z żoną i od razu złapaliśmy sympatyczny kontakt, ponieważ to jest pasjonat motocykli – u niego Pomidor będzie naprawiony i nadal wykorzystywany. Dostanie szansę na nowe życie 🙂 . Trudno mi było patrzeć jak odjeżdża, ale wiem, że to najlepsze rozwiązanie.
Kawasaki er6n podoba mi się bardzo z boku, ma fajną, złotą ramę. Jednak ten jego przód jest mocno kontrowersyjny i mało komu się podoba. Na początek kupiłam mu szybę Puiga i crashpady, jedzie do mnie jeszcze mocowanie i kuferek. Pierwszą jazdę robiłam w piątek i jeszcze nie czułam się na nim zbyt dobrze. Po przesiadce z motocykli serii MT ten jest znacznie cięższy i skrzynia toporniej chodzi. Czasami mam wrażenie, że przy dodawaniu gazu to nie ja siedzę na nim, ale on mnie ciągnie za ręce do przodu 🙂 . A przyśpiesza całkiem nieźle, nawet na szóstce, choć zblokowany jest do 50 KM (i na razie tej blokady nie ściągam). Nie mogę się nadziwić dlaczego przy podwójnej tarczy z przodu i systemie ABS ma tak słabe hamulce, już 2 razy na hamowaniu awaryjnym serce mi stanęło, jak na zawał hehe . Oddam go dzisiaj na wymianę oleju to od razu obejrzą mi w serwisie te hamulce.
Na imię będzie miał Dziabąg 🙂 . Długo mu to imię wymyślałam, bo on właściwie z wyglądu jest podobny do… niczego :-), a taki Dziabąg to właśnie nazwa czegoś, właściwie nieokreślonego, ale bardzo sympatycznego. Będę do niego czule mówić „Dziabągu Ty mój” i poznawać go bardziej. Zaczął się nowy, trzeci etap moich przygód z motocyklem.
Update: Olej wymieniony i hamulce też nieco poprawione w serwisie Motorland. Choć przyznam, że do precyzji gazu i hamulca z serii Yamahy MT sporo mu brakuje… Jakby jednak nie patrzeć, to 10 lat różnicy w motocyklach, a ja się nieco do luksusów przyzwyczaiłam 🙂