Majowego weekendu początek

Celem majowego weekendu było dla mnie głównie odstresowanie się. Wspominałam Wam wcześniej, że zmuszona jestem po 16 latach zmienić zakład pracy i ostatni dzień kwietnia był tym, który ostatni tam przepracowałam. Ciężko jest wstać ostatni raz do tej pracy, jechać, siadać przy swoim biurku, widzieć tych wszystkich, sympatycznych i dobrze mi znanych, współpracowników i wyjść, że tak powiem „na zawsze”…

Wymyśliłam sobie, że zrobię czekoladki z moim zdjęciem i adresem bloga do rozdania, by każdy mógł poczytać chociażby, co tam u mnie słychać. Koledzy i koleżanki z pracy wręczyli mi piękne kwiaty, komplet biżuterii oraz kartkę. I to ona mnie najbardziej rozczuliła – łza w oku się zakręciła. Bo otwieram ją, a tam… Pomidor! 🙂 To mnie miło zaskoczyli!

Jak się cokolwiek traci, to jest trudno, jednak życie jest tak skonstruowane, że koniec to także początek. Zwykle trudny początek – bo to droga w nieznane. Moją drogą będą nadal motocykle i to w większym, niż dotychczas zakresie, gdyż zdradzę Wam wreszcie, że pracować będę teraz w Motorlandzie, który jest dealerem Yamahy we Wrocławiu. Jestem wdzięczna losowi, że dostałam taką szansę. A jak tam będzie? Okaże się 🙂 .

O tym, gdzie byłam w długi weekend opowiem w kolejnym wpisie, a tymczasem niedzielę spędziłam na leniuchowaniu i bawieniu się naklejkami. Nolan zyskał nowe oklejenie odblaskowe (i czerwone, i srebrne taśmy się świecą), a na tylne koło chciałam paski wewnętrzne (bo jest tam nieco zniszczone), ale źle zamówiłam i mam zewnętrzne 🙂 .