Jesienna sesja fotograficzna

Ostatni weekend na Dolnym Śląsku nie był zbytnio sprzyjający motocyklistom. Całą sobotę padało i były mgły, a niedziela, choć słoneczna, uraczyła nas porywistym wiatrem. Zdecydowaliśmy się jednak na grupowy wypad w stronę Świdnicy przez Sobótkę. Zebrała się fajna ekipa i ruszyliśmy z Bielan krajową „ósemką”.

Tuż po przekroczeniu granicy zabudowań przestało być kolorowo. Widziałam jak Magda jedzie pochylona w prawo, by przeciwdziałać bocznemu wiatrowi, a ja starałam się trzymać środka jezdni, bo spychało mnie na przeciwny pas. Nasze Vigory ważą najmniej z całej stawki jadących motocykli i dodatkowo z jakiegoś powodu zaczęły przerywać, gdy wiatr wiał na wprost. Myślałam, że to wina mojego Pomidora, który znów stracił sporo oleju, ale Magda miała identycznie. Andrzej, choć na większym motocyklu, też miał dość tego wiatru i postanowiliśmy w trójkę wrócić bocznymi drogami (gdzie mniej wieje) z powrotem do miasta.

Mam już za sobą wypadek i kilka operacji, więc gdy w grę wchodzi jakieś ryzyko – to odpuszczam. To nie jest kwestia przeżycia, dotarcia do celu, jak w przypadku wielkich wypraw, a jedynie przyjemność z kilku godzin jazdy. Gdy tej przyjemności i poczucia bezpieczeństwa brakuje, to nie mam parcia na jazdę dalej… (już nie dodam, że byłam na lekkim kacu, więc i pociąg do przygód mi osłabł hehe).

Poza tym zmartwił mnie stan Pomidora. Mam dużo większy wyciek oleju, niż na początku sezonu i miałam problemy z odpaleniem. Czeka mnie wymiana uszczelek, czyszczenie i regulacja gaźnika (baku pewnie też), regulacja zaworów. Niestety dopiero w przyszłym tygodniu i nie wiem, czy jeszcze polatam. Mechanik mówił, że mogę, byle olej mu dolewać, ale jakoś mnie serce boli, jak mam Pomidorowi krzywdę robić.

Po powrocie do miasta, Andrzej wpadł na pomysł jesiennej sesji. Super to wymyślił, ale trudno było o tej porze roku znaleźć jakieś kolorowe drzewko. Jak już zwątpiliśmy w powodzenie akcji, Andrzej wypuścił się na bezdroża i znalazł odpowiednie drzewo. Oto efekt tej akcji:


Fot. Andrzej Turczyn

p.s. Popołudnie i wieczór spędziłam u Magdy i Andrzeja, później dołączył jeszcze Marcin z żoną. Mimo, że kilometrów nie zrobiliśmy wiele, to przebywanie z motocyklistami też ma swój urok! A wracając wieczorem do garażu mogłam przetestować ledowe oświetlenie mojego kasku.