Takie tam…

Ostatnio miałam śmieszną sytuację, gonił mnie rowerzysta! Tak, tak rowerzysta, jakiś taki bardziej zawodowy, ale nadal na rowerze ;-). Wjeżdżam sobie na miejscowość i zwalniam tak do 50 km/h, jadę i nagle widzę czerwoną plamę w lusterku – patrzę, a tu rowerzysta. No jedzie sobie, nic dziwnego. No ale patrzę na licznik i na niego, a on nic a nic ode mnie nie odbiega. I siedzi mi w lusterku po lewej, jak do wyprzedzania!

No to przyśpieszam do 60 km/h a on co? No też przyśpiesza i nadal mi siedzi „na tyłku”. Patrzę na licznik i patrzę w lusterko – i śmiech mnie ogarnął. Patrze na rowerzystę, a ten też się szczerzy z siebie zadowolony ;-). Odjechałam mu trochę i gdzieś skręcił, także się nie poznaliśmy ;-).
Swoją drogą po co mi motocykl, skoro rower bardziej ekologiczny, a jak widać frajda ta sama ;-).

A dziś zgubiłam rękawiczki, ale tylko na chwilkę – zostały sobie na krzyżówce, bo spadły z motocykla. Jakaś zakręcona jechałam wieczorem i dopiero po 3 km się zorientowałam, że gołe ręce mam. Rękawiczki były na zadupku i sobie odleciały. Na szczęście wróciłam po nie i jeszcze nie były przejechane, ani nie zmieniły właściciela ;-).