Mówią, że w domu wszystko lepiej się goi. Może i prawda, bo do codziennych czynności nieświadomie włączam prawą rękę. Czasem się zapomnę i chcę nią jeść, i dopiero ból przypomina mi, że jeszcze nie dosięgam. A nawet w ramach rehabilitacji udało mi się pomalować samodzielnie paznokcie ;-).
Nadal najgorsze są noce, bo mimo stówki ketonalu ręka i tak mocno boli, gdy jest w rozluźnieniu. Czasem jak poparzona wyskakuję z łóżka by nią trochę pomachać i znów móc przespać kolejne 2 godziny. Tęsknię za moją ulubioną pozycją do zasypiania… Teraz mam tylko jedną – półsiedzącą i na wznak. Łóżko szpitalne pod kątem ustawienia było jednak lepsze.
Zostaję we Wrocławiu do ściągnięcia szwów w piątek (z 15 ich mam) a potem jadę do Kotliny Kłodzkiej – tam to dopiero goić się będzie! ;-D
p.s. i jeszcze zastrzyki muszę sobie dawać w brzuch. Wiecie, ile muszę ze sobą rozmawiać, żeby się udało? 😉