Wiosna, wiosna, wiosna, ach to Ty!

Witam, podjarana wiosennie 😉 Choć wiosenna to u nas była jedynie sobota… Na szczęście zdążyłam ją wykorzystać w jedyny słuszny sposób – odpalając Stringa!

Najpierw musiałam go odkopać (przykryty był, żeby nie zamarzł biedaczek), potem zamontować akumulator (który, jak się okazało – żadnych strat energetycznych nie wykazał), a nie było to łatwe bo przepadła jedna śrubka i trzeba było ją dorobić. Potem wstrzymałam oddech i wcisnęłam czerwony.

Odpalił! Niestety podtrzymanie funkcji życiowych sprawiło Stringowi nieco problemu. Wkręcił się na ssaniu dopiero za 5-tym razem. Pyrkał sobie, a ja poleciałam się ubrać. Dawno tak szybko wszystkiego nie zakładałam ;-). A ciepło trzeba było się ubrać, bo wiosna to jeszcze „umowna” jest.

Zastanawiałam się, jak po zimowej przerwie będzie mi szła jazda, bo ja jeszcze przecież „świeżak” jestem. Ale tragedii nie było… No wsiadłam i pojechałam ;-). Zapomniałam, że od ostatniego serwisu podciągnięte mam klamki i hamowanie jest teraz natychmiastowe. No i nagminnie zapominałam o wyłączaniu kierunkowskazu, prawie jak na początku kursu na prawko! A przypomniałam sobie, jak łzawią oczy w zimny dzień i jak niewygodną ma String kanapę!

Cudnie było poczuć wibracje silnika i cudnie było usłyszeć jak się wkręca. Odkręcałam manetkę na każdym biegu bardziej niż potrzeba. Ot, takie nienasycenie (prawie) wiosennej soboty. W niedzielę rano znowu spadł śnieg i zamieniłam motocykl na deskę.

Patrzę na kask leżący na stole i się uśmiecham. Nie poukładało mi się, nic a nic, w tej głowie przez zimę 😉

Jedna odpowiedź do “Wiosna, wiosna, wiosna, ach to Ty!”

Możliwość komentowania została wyłączona.