Szkolenia w terenie nie było, mimo zapewnień, że się odbędzie… Sama staram się wywiązywać z tego, co obiecuję i też oczekuję, że ktoś inny jest „słowny”.
Z jednej strony szkoda połowy zarwanego weekendu i mojego poświęcenia w podróżowaniu przy niskich temperaturach. Z drugiej – każdy kilometr to kolejne doświadczenie w jeździe.
Dziś na mieście czułam się o wiele pewniej, może to przez to, że byłam wkurzona ;-). W drogę powrotną wybrałam się jeszcze w blasku słońca, więc tragedii z zamarzaniem w trasie nie było.
Raz tylko dostałam zawału, jak mnie biała 206-stka wyprzedziła „na lusterka”. Ale nie jestem już takim strasznym „zawalidrogą”, bo już więcej aut sobie jedzie za mną i nie tylko Fiaciki 126p ;-).
Wariatka! Pani, jak ona na tym mordocyklu jeździ! Pani, szwagra mi we fiacie 126p
wyprzedziła! Pani no… Wariatka!
P.S. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać…
hehe dzięki za poprawianie humoru! Przyda się, oj przyda! Dzisiaj u nas jakaś mgła i strasznie zimno. Przejechałam się do sklepu i musiałam potem rozmrażać się w domu. Koniec sezonu motocyklowego dobija się już konkretnie do drzwi! Trzeba zamienić Stringa na deskę snowboardową 😉 Ale, byle do wiosny! Zaliczę wtedy swój pierwszy, pełny sezon 😉
Heh… 3 lata już na desce nie jeździłem…
No Ty to raczej pod nosem gór nie masz ;-). Ja dopiero się uczę, niby drugi sezon – ale szaleństwa na stoku nie ma hehe. Ale zawsze to jakaś adrenalina w zastępstwie motocykla!