Mając za sobą tydzień jazd w tych łatwiejszych i tych trudniejszych warunkach terenu, mogę stwierdzić, że czegoś tam się nauczyłam. Czego dokładnie?
że mogę liczyć tylko na siebie – swoje siły fizyczne i determinację. No i na sprawność motocykla oczywiście ;-).
że tylko ode mnie zależy, czy szybko się poddam w zderzeniu z przeszkodami, czy będę walczyć.
że nawet sytuacja trudna, nie jest sytuacją bez wyjścia. Trzeba sobie dać trochę czasu na ochłonięcie i kombinować dalej.
że każda droga (jak i życiowa) ma sporo odgałęzień i prawie na każdej (pozornie, łatwo wyglądającej drodze), mogą się zdarzyć problemy do pokonania.
że wybór drogi zależy od jeźdźca, a nie od losu…
Pozdrawiam wszystkich rolników, którzy chcąc zyskać kilka centymetrów pola, niszczą polne drogi. I nie stawiają tam znaku „ślepa droga” :-). Dzięki nim pojeździłam po krzakach wysokości Stringa, świeżo zaoranych polach i słomie…
Pocztówki z wakacji przesyła String:






Oj, ładnie tam masz :). Szkoda, że koło Łodzi tereny takie jakieś nudnawe…
No to jak już będziesz jechał gdzieś w Polskę, to zawsze możesz pozwiedzać moje okolice 😉