Zamkowo-pałacowy weekend

W obecnej sytuacji koronawirusowego szaleństwa na cele motocyklowych wycieczek trzeba wybierać ciekawe obiekty, do których wstęp nie jest biletowany (bo te są jeszcze zamknięte). Z pomocą przychodzą mi zwykle mapy google, gdzie wpisuje „zamek” czy „pałac” i klikam, żeby szukał w pobliżu. W jedną sobotę celem stały się ruiny zamku Bolczów, koło Janowic Wielkich. Muszę przyznać, że odwiedziłam już tyle zamków i ich ruin, że do końca nie wiedziałam, czy już tam byłam… Serio!

Wycieczka miała być na kilka motocykli, a wyszło jak zwykle… Na starcie pojawiłam się ja i kolega Marek z Versys Club Poland, którego wtedy właśnie poznałam. W połowie trasy dołączył do nas jeszcze Emil. Marek jeździ litrowym Versysem, ale na szczęście moje tempo jazdy mu odpowiadało, a mi odpowiadało to, że mam sympatyczne towarzystwo i mnóstwo tematów do przegadania.

Zatrzymaliśmy się na chwilę przy dworze obronnym w Piotrowicach Świdnickich, o który na szczęście ktoś zadbał i niedługo będzie możliwość jego zwiedzania. Powstaje tam Muzeum Techniki Rolniczej.

Trochę nas mapy google wyprowadziły w pole i jakoś okrężną drogą poprowadziły. Zatrzymaliśmy się na chwilę na szczycie wzniesienia z ładnym widokiem, a napotkane osoby zachęciły nas, żebyśmy pojechali kawałek drogą gruntową – bo tam jest lepszy widok. I faktycznie tak było, choć zdjęcia nie do końca to oddają. Wtedy też skorygowaliśmy drogę do celu.

Po zaparkowaniu poszliśmy w stronę zamku, do przejścia było jakoś 1,3 km, tyle że, pod górę! W ciuchach motocyklowych wspinanie się po kamieniach nie jest wcale takie proste, już nie wspomnę o swojej kondycji (a raczej jej braku), co skutkowało kilkoma pauzami na złapanie oddechu… Same ruiny są dla wszystkich otwarte, ciekawe są połączenia budowli z naturalnymi skałami oraz punkt widokowy. Jednak tam jeszcze nie byłam.

W niedzielę znowu udało się wyskoczyć na wycieczkę, tym razem pojechałam z moją zaprzyjaźnioną, motocyklową rodzinką: Magdą, Asią i Andrzejem. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc pokręciliśmy się w okolicach Henrykowa. Na początek odwiedziliśmy mały pałacyk w Przewornie. Urokliwy jest i szkoda, że niszczeje coraz bardziej…

Kolejnym punktem wycieczki była wieża widokowa Gromnik i ruiny zamku obok. Na szczęście wspinanie się na miejsce docelowe było bardzo krótkie, szkoda tylko, że wejście na wieżę jest zamknięte.

Kolejnym punktem był zamek w Witostowicach, pięknie położony przy jeziorku. Niestety – okazało się, że zupełnie niedostępny i ogrodzony. Przy okazji przekonaliśmy się, że na Dolnym Śląsku istnieją jeszcze drogi maksymalnie zaniedbane, po których przejazd przypomina już tylko off-road!

Na koniec zostawiliśmy sobie spacerek po dziedzińcu Opactwa Cystersów w Henrykowie.

To był super weekend, pełen ciekawych miejsc, rozmów, śmiechu i motocyklowej pasji. Uwielbiam takie klimaty!